Dekadę temu zakup licencji na AK-103 i produkcja 100 000 sztuk w nowej fabryce, zakupionej w Rosji miała być modelowym osiągnięciem pupila śp. Fidela Castro – też już nieżyjącego – Hugo Chaveza. Narodowe Boliwariańskie Siły Zbrojne Wenezueli uzbrojone w stare FN FAL miały poważny problem z bronią indywidualną, a wybór kałaszy miał go wreszcie rozwiązać. Ameryka Łacińska nigdy nie była wzorem efektywności rządzenia i zarządzania, czego historia zakładów CAVIM (Compañía Anónima Venezolana de Industrias Militares) jest kolejnym dowodem. Najpierw wybór oferty licencyjnej trwał aż 13 lat, zanim boliwariańska (jak wszystko w Wenezueli) rewolucja Chaveza w 2006 roku ogłosiła, że wybrano ofertę rosyjską. Budowa trwa już 10 lat, przy czym od dwóch nic się nie dzieje – najpierw afera łapówkowa (jakże by inaczej), a potem petrokryzys pogłębiony nieudolnością prezydenta Maduro w ogóle ją przerwał. W Moskwie jednak wiceminister obrony narodowej Dmitrij Rogozin właśnie ogłosił, że fabryka dostarczy pierwsze karabiny w roku 2019. No cóż: dożyjemy – zobaczymy.
[LE]
2017/01/06