Klasyczna muszka i szczerbina sprawdza się przy dobrym oświetleniu, najlepiej dziennym, i przy celowaniu w taki sposób, żeby móc zgrać przyrządy na jasnym tle. A co, jeśli przyjdzie nam strzelać po zmroku, w ciemnym pomieszczeniu, albo po prostu trzeba będzie zgrywać przyrządy na tle ciemnym lub pstrokatym?
Przydałoby się wówczas jakoś tę muszkę i szczerbinkę podświetlić. Strzelając w ciemności można jeszcze użyć latarki – ale po pierwsze też trzeba ją mieć, po drugie strzelanie z latarką to wyższa, a w każdym razie inna „szkoła jazdy” (i to niezależnie, czy latarka ma być trzymana w rękach, czy podczepiona do broni). A po trzecie latarka nic nie pomoże w przypadku zgrywania muszki ze szczerbinką na ciemnym, w jasny dzień. Właściwie w każdym przypadku używania broni w innym kontekście, niż strzelanie dokładne na strzelnicy, do tarczy pierścieniowej (tzw. „olimpijskiej”) – tło za przyrządami będzie dla strzelca w jakiś sposób niewygodne. Rozwiązaniem problemu są jaskrawe znaczniki, pozwalające panować nad wzajemnym położeniem muszki i szczerbinki. W wersji podstawowej namalowane jasną – najczęściej białą – farbą na przyrządach. W wersji trochę bardziej zaawansowanej farba jest fluoryzująca, czyli przez pewien czas, niezbyt długi, znaczniki są lepiej widoczne po ciemku.
Rozwiązaniem zdecydowanie lepszym są światłowodowe wstawki albo kapsułki z trytem – radioaktywnym izotopem wodoru, który świeci w ciemności, a jednocześnie jest bezpieczny w użyciu i nie wymaga żadnych zabezpieczeń przed promieniowaniem (w tym wypadku nieszkodliwym dla zdrowia). Światłowód bardzo dobrze sprawdza się za dnia, albo przynajmniej przy intensywnym oświetleniu – po ciemku jest jednak bezradny: jak nie ma światła, to nie ma czego (prze)wodzić. Z kolej promieniujący tryt będzie dobrze widoczny właśnie po ciemku, ale za dnia nie zaoferuje nam niczego więcej, niż zwykłe metalowe przyrządy z kropkami z białej farby. Wniosek jest prosty: te dwa rozwiązania powinny się uzupełniać. Zatem wersja luksusowa przyrządów celowniczych to połączenie światłowodu i trytu w jednej obudowie.
W ojczyźnie współczesnego strzelectwa oferta rynkowa wszelkich akcesoriów do broni jest nieprzebrana, a i firm na tym rynku działających także jest mnóstwo. Jedną z nich, specjalizującą się właśnie w alternatywnych przyrządach celowniczych, jest Truglo, z miasta Richardson w Teksasie. To jeden z pionierów stosowania kolorowych światłowodów w strzelectwie, co zostało nawet uwidocznione w pomarańczowo-zielonym firmowym logo. Od wielu lat Truglo eksperymentuje także z trytowymi wstawkami. Już od dość dawna w ofercie mają oni przyrządy celownicze, które starały się łączyć zalety dziennych przyrządów ze światłowodem oraz nocnych z trytowym źródłem światła. Rzadko kiedy takie połączenia są sumą zalet, a nie wad, ale w tym przypadku Truglo było bardzo blisko sumy zalet od początku wdrażania tego pomysłu, w dodatku Teksańczycy wciąż go udoskonalają.
Najnowszą odsłoną tej koncepcji są przyrządy serii TFX i TFX Pro. Żeby szybko posumować różnicę, TFX Pro mają względem TFX trzy zmiany: szczerbina TFX Pro jest w przedniej części ukształtowana w hak umożliwiający łatwe przeładowanie broni jedną ręką zaczepiając szczerbiną o kaburę czy pasek od spodni, pierścień kontrastowego koloru na około światłowodu w muszce jest pomarańczowy, a nie biały, jak w zwykłym TFX, a wycięcie szczerbiny nie ma klasycznego, prostokątnego kształtu, tylko dół wycięcia jest półokręgiem. Pod tym względem Truglo TFX Pro stają w jednym szeregu z Trijicon HD i Ameriglo UC.