Kiedy firma Colt straciła potężne kontrakty armijne na dostawę karabinków M4, popadła w bardzo poważne tarapaty finansowe. Zadłużona po uszy po raz kolejny ogłosiła upadłość w czerwcu ub. roku – dług wynosił wówczas 384 miliony dolarów. Na początku stycznia br. udało się jednak wstępnie dogadać z wierzycielami: zadłużenie obniżono do 200 milionów USD, a w procesie restrukturyzacji firma zyskała 50 milionów nowego kapitału. Obecnie Colt podpisał długoterminową umowę wynajmu swej siedziby w Hartford (która już do firmy nie należy) i porozumiał się ze związkami zawodowymi obiecując, że w pierwszej kolejności będzie zatrudniać przede wszystkim ich członków. Wszystkie te umowy zatwierdził sąd – ale trzeba pamiętać, że Colt jeszcze nie może odetchnąć z ulgą. Musi przecież czymś zastąpić utracone zamówienia wojskowe, a więc dostarczać klientom produkty, na które będzie popyt. A to może być dość trudne, bo firma swoim asortymentem – zwłaszcza ofertą broni krótkiej – dotąd raczej średnio reagowała na zmieniające się potrzeby rynku i preferencje klientów, bazując głównie na swej legendzie.
[WW]
2016/11/03