To, jak mało wiemy o pistolecie Ortgiesa, o jego twórcy i historii produkcji, budzi zdumienie, skoro nawet szczątkowe materiały archiwalne szacują jego sprzedaż na ponad 400 000 sztuk. Jak to się stało, że ten wielki sukces komercyjny okresu międzywojennego – przebity dopiero przez Walthera PP/PPK – pozostaje w cieniu?
Niektóre modele broni zajmują niecodziennymi szczegółami konstrukcyjnymi, inne mają frapującą historię, wysadzaną niczym brylantami wielkimi historycznymi zdarzeniami i słynnymi użytkownikami. Są wreszcie takie, które fascynują liczbą odmian, aż proszącą się o kolekcjonowanie. Skromny kieszonkowy niemiecki pistolet Ortgiesa ma to wszystko – i do tego jego dzieje obfitują w intrygujące zagadki.
Nazwę zawdzięcza niemieckiemu handlowcowi nazwiskiem Heinrich Ortgies, o którym wiadomo niemal równie mało, co o pistolecie jego imienia. Ale nawet tego co wiemy starczy, by zauważyć, że gość miał smykałkę do handlu i lubił przygody. Nic dziwnego, kiedy przychodzi się na świat w miejscu równie mało pociągającym, co fryzyjskie miasteczko Jever nad Morzem Północnym. Ludzie – Niemcy w każdym razie – słyszeli o nim głównie z powodu miejscowego browaru i latarni morskiej, zdobiącej od ponad stulecia etykietki z bladożółtym, cierpkim lagerem. Dodajmy od razu, że latarnia z obrazka wcale nie stoi w mieście, bo Jever leży kilka kilometrów w głębi lądu, a do morza stamtąd najbliżej przez sąsiednie Wilhelmshaven. Heinrich przyszedł na świat w roku 1869 lub 1870 (zależy kogo pytać), a więc był niemal rówieśnikiem Cesarstwa Niemieckiego, proklamowanego 18 stycznia 1871 roku. Wilhelmshaven (Port Wilhelma) nosi swoją nazwę nie na darmo: miało być oknem na świat nowych wilhelmińskich Niemiec, i było – przynajmniej dla Ortgiesa. W wieku 21 lat wyfrunął przez nie do Londynu, a stamtąd w szeroki świat, pracując w przedstawicielstwach handlowych w Sankt Petersburgu, Baku i Tyflisie. Handlował czym się dało, także bronią, a szło mu całkiem nieźle, w czym pomagał wrodzony talent lingwistyczny, dzięki któremu w ciągu dwóch dekad zrobił prawdziwą karierę (i fortunę), pośrednicząc w handlu z Turcją. O pozycji i kontaktach, jakie sobie przy tym wyrobił, świadczy mianowanie po powrocie do kraju tureckim konsulem honorowym.
Patenty Ortgiesa czy Bräuninga?
W 1916 roku nazwisko Ortgiesa pojawia się wśród niemieckiego personelu okupacyjnego, nadzorującego belgijskie fabryki broni w Liège. Co dokładnie tam robił i kiedy, znów nie bardzo wiadomo, ale na przełomie czerwca i lipca 1916 roku złożył kilka wniosków patentowych na wynalazki z dziedziny konstrukcji pistoletów samopowtarzalnych
Ilustracje: autor