Zapowiadano, że tegoroczny jubileuszowy MSPO będzie wielki i rzeczywiście był o 30% większy od poprzednich – i to wśród wystawców merytorycznych, a nie zapychaczy. Wartość podpisanych umów, w tym kluczowych dla odtworzenia obrony przeciwlotniczej sprawiła jednak, że jeszcze bardziej niż zwykle królowały wielkie kalibry, wielkie czołgi i wielkie kontrakty. A mimo to znaleźliśmy parę rzeczy interesujących także dla strzelców.
Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach jest – powtarzanym do znudzenia zdaniem organizatorów – trzecią co do wielkości militarną imprezą wystawienniczą w Europie, po paryskim Eurosatory oraz londyńskim DSEi. Tyle, że tamte dwie to biennale, organizowane naprzemiennie w cyklu dwuletnim – a więc idealnie się uzupełniają, zaś MSPO odbywa się co roku, już od 30 lat. No i różnica ważniejsza: tamte to prawdziwe targi, na których firmy zbrojeniowe wystawiają swoje nowości, aby pozyskać na nie klientów. I to klientów z całego świata, choć paryskie targi są lądowe i zorientowane bardziej na afrykańskie kraje francuskojęzyczne – a londyńskie raczej morskie (odbywają się w dokach portowych) i adresowane są do krajów dawnego Imperium. Celem imprezy kieleckiej jest zaś z natury ograniczona konsumpcja krajowa i stanowią „salon” – coś pomiędzy wystawą a spotkaniem towarzyskim, czy jak w tym roku konwencją wyborczą. Kontrakty były tu i są zawierane wedle klucza politycznego, podpisywane jeszcze przed targami, albo w ogóle bez związku z nimi. Podobnie rozdzielane są targowe nagrody.
Tym razem państwem wiodącym była Republika Korei, zwana Koreą Południową w odróżnieniu od północnego matecznika Kimów.
ilustracje: Leszek Erenfeicht i Tomasz Feder