Temat obowiązkowego odstrzeliwania trzech łusek z każdej broni wprowadzanej na polski rynek jest jak się okazuje wciąż żywy – a nawet żywy coraz bardziej, w kontekście trwających prac nad nowymi ustawami broniowymi
Po opublikowaniu w poprzednim, wakacyjnym numerze artykułu o szykowanych przez resort spraw wewnętrznych zmianach w przepisach (Resort pitrasi projekty, 7-8/18) otrzymaliśmy od naszego amerykańskiego Czytelnika obszerny list, poświęcony kwestii pozyskiwania łusek do budowania kryminalistycznych baz danych porównawczych. List tym bardziej ciekawy, że napisany przez policyjnego kryminalistyka z wieloletnim stażem, a w dodatku krytyczny w stosunku do tez postawionych w artykule – stąd postanowiliśmy opublikować go w całości.
Z logicznymi argumentami przytoczonymi w liście pana Grzybowskiego nie sposób polemizować – chylę głowę i przepraszam za techniczne nieścisłości, jakie wkradły się do artykułu. Jednak problem leży gdzie indziej, o czym zresztą autor listu sam napisał, tyle że trochę pomiędzy wierszami. Otóż system regulacji dostępu do broni palnej w USA i Meksyku jest zupełnie odmienny od tego, jaki obowiązuje w Unii Europejskiej, a już w Polsce w szczególności. Oczywiście pisząc „w USA” dokonuję celowego uproszczenia, bo każdy stan jest tak naprawdę oddzielnym państwem, z własnym odmiennym prawodawstwem, które w zakresie broni palnej różni się nieraz od stanów sąsiednich diametralnie. Porównując to do standardów UE zauważyć można znacznie dalej idące rozbieżności prawne, co jednak nie przeszkadza tym stanom poczuwać się do wspólnoty w ramach USA, wyrażającej się z grubsza we wspólnej polityce zagranicznej, obronnej oraz osobie prezydenta. Obecnie nie można już nawet mówić o wspólnym języku, bo ogólnopaństwowe języki są już co najmniej dwa (angielski i hiszpański), a tych którymi posługują się grupy ludności zamieszkujące zwarte obszary naliczyć można byłoby jeszcze co najmniej kilkanaście. Czyli jest dokładnie odwrotnie, niż w Europie – gdzie próbuje się siłą narzucać szczegółowe regulacje prawne dotyczące spraw już nawet nie drugo-, a trzeciorzędnych, przy braku jakichkolwiek znamion wspólnoty ludzi, co najwyżej wymuszonej wspólnoty instytucji.
Wracając do spraw broniowych, w USA zapewne można – gdy kogo najdzie ochota – wyrzucić jeden pistolet i kupić sobie następny, co jest faktycznie prostsze, niż zmiana wyrzutnika w tym pierwszym. W Europie tak nie wolno, a wobec postępującej inwigilacji wszystkiego i wszystkich (w ramach powszechnego monitoringu, oczywiście dla naszego dobra) nawet już nie można – bo ryzyko wykrycia takiego czynu, klasyfikowanego jako ciężkie przestępstwo, jest bliskie pewności