Chyba żaden karabin w historii nie przetrwał tylu Nowych Er, Nowych Początków i Przełomów, co system AR-15, zapoczątkowany 60 lat temu przez Eugena Stonera i Jima Sullivana z firmy ArmaLite. I żaden model po pół wieku w powszechnym użytku nie był wciąż tytułowany nowoczesnym!
O tym, co spowodowało, że AR-15 jest pod tym względem tak odmienny i tak żywotny, wielu autorów wylało morze atramentu i farby drukarskiej – nie będziemy go bez potrzeby powiększać. Faktem jest, że mimo cyklicznego pojawiania się kolejnych „Aerobójców”, system z tłokiem wewnętrznym trzyma się nadal świetnie i sprzedaje jak chrupiące bułeczki – równolegle z odmianą zaopatrzoną w tłok zewnętrzny, która miała go nieodwołanie pogrzebać. Przypomnijmy zresztą, że przyjęcie Modelu 601 z tłokiem gazowym przeniesionym do wnętrza suwadła było wyborem użytkownika – Armii Stanów Zjednoczonych – która od samego początku miała możliwość przyjęcia oferowanej odmiany z tłokiem zewnętrznym (Model 701) i z niej nie skorzystała. Tym bardziej więc dziwią głosy dzisiejszych wojskowych, że AR „bez tłoka” (a w rzeczywistości równie beztłokowy, co Colt Pocket Hammerless 1903 był bezkurkowy) jakoby bezdyskusyjnie ustępował modelom z tłokiem zewnętrznym i że trzeba było od razu go przyjąć. Można się dziwić, ale to zdziwienie nie ma większego sensu – takie głosy są po prostu faktem i wielu producentów zawdzięcza im fortunę, bo przez ostatnie dwie dekady „tłokowe” aery sprzedawały się najlepiej ze wszystkich klonów AR-15