Pod koniec marca, gdy pogoda w Sosnowcu raczej zachęcała do pozostania w domu, mogliśmy dla podniesienia temperatury ciała i ducha zajrzeć na targi EXPOHunting (po raz dziewiąty) oraz EXPOShooting (po raz czwarty)
Przyszły tłumy zwiedzających, w przedziale wiekowym od pół roku do lat stu i chyba każdy znalazł coś dla siebie. Całodzienną wrzawę, występy sygnalistów, pokazy psów myśliwskich, odgłosy ze strzelnic laserowych i nęcenie zwierzyny ze stoickim spokojem znosiła napotkana sowa, a i my próbowaliśmy, wypatrując ciekawostek.
Pierwszą zobaczyliśmy na stoisku Centrum Myśliwsko-Strzeleckiego Deer, które właśnie przebudowuje stronę internetową (w czasie targów było jeszcze „centrum myśliwskim”). Na EXPO pokazano między innymi customowe karabiny i pistolety, w pełni modyfikowane pod konkretną dyscyplinę sportową lub wymagania strzelca. Firma proponuje także duży wybór mechanizmów spustowych. A żeby było nie tylko praktycznie i wygodnie, ale także ładnie i wyjątkowo, dysponuje przepastnym katalogiem grafik, którymi może na życzenie klienta ozdobić jego broń, kupioną na miejscu lub przyniesioną z własnego arsenału. Jest także możliwość zaprojektowania indywidualnego dekoru. Okazuje się, że zamiast popularnego kamuflażu, można nanieść, na przykład, meksykańskie twarze la muerte – nam bardzo się spodobały. Ozdabiane wykonuje się techniką hydrografiki lub pokrywając krylonem, dzięki któremu osiąga się trójwymiarowy efekt. Szczegóły do omówienia z firmą Deer.
Na stoisku Hubertech, naszą uwagę przykuła nowość na polskim rynku – sportowe karabiny estońskiej firmy Nord Arms, w której nad produkcją mają pieczę mistrzowie IPSC. Z sześciu sztuk, które przyjechały do Polski na niespełna dwa tygodnie przed targami, cztery sprzedały się na pniu, dwie „uratowano” na potrzeby prezentacji na EXPO. Firma Nord Arms twierdzi, że jest producentem wszystkich elementów tej broni. Trzeba tu zaznaczyć, że oferuje karabinki full custom, nie ma serii identycznych modeli, a numeracja to kolejne numery zestawów zamawianych przez nabywców. Nie jest to zatem produkcja typu prêt-à-porter, ale raczej szyta na miarę haute couture. Na stoisku poczęstowano nas kawą Black Monkey. Jak zapewniał gospodarz Hubertechowej kafejki, ta kawa jest najlepsza na świecie, pomaga w strzelaniu, w ładowaniu magazynków, we wszystkim i nic innego z rana przed zawodami nie powinno się pić. A bez zawodów? Nawet wtedy trzeba tę kawę pić, żeby nie wypaść z formy