Po tym, jak w USA po raz kolejny doszła do władzy Partia Demokratyczna, posiadacze broni, rozleniwieni rządami 45. prezydenta, znów z niepewnością patrzą w przyszłość. Ryszard Grzybowski, nasz rodak zza oceanu, wieloletni ekspert kryminalistyczny w San Francisco i miłośnik Visów, przedstawia pierwsze działania na froncie walki o prawo do posiadania broni.
Początkowo wiele wskazywało na to, że może nie będzie źle. W końcu za ośmiu lat prezydentury Obamy, gdy Biden był wiceprezydentem, co tydzień z Białego Domu szły pomruki, że no – tym razem, to zrobimy porządek z tym całym posiadaniem broni, ze szczególnym uwzględnieniem „szturmowej” i zbawimy od niej ludzkość. I tak jakoś z tygodnia na tydzień dwie kadencje minęły, przemysł strzelecki co roku zwiększał obroty i wszyscy byli zadowoleni. Jednak zapowiada się, że tym razem będzie inaczej – przy czym nie z powodu osoby samego prezydenta, co raczej pani wiceprezydent Kamali Harris.
Oczywiście bardzo w tym pomógł niewydarzony szturm na Kapitol – nawet jeśli napastnicy nie byli uzbrojeni, a strzały padły tylko ze strony policji. We wrzawie po tym wydarzeniu niemal niezauważenie przemknęło złożenie do Izby Reprezentantów amerykańskiego Kongresu – jeszcze w przeddzień zamieszek – przez czarnoskórą Demokratkę z Teksasu, Sheilę Jackson Lee, projektu ustawodawczego HR 127