Rok temu poświęciłem wstępniak pandemii chińskiego koronawirusa SARS-CoV-2. Zaczynając sparafrazowanym cytatem z Seksmisji, że skoro już ludzie spanikowali i pochowali się przed epidemią po domach, to grzechem byłoby ich stamtąd wypuszczać – niech siedzą dalej, łatwiej będzie nimi rządzić. Miał być dowcip, wyszła przepowiednia. W swojej naiwności myślałem, że szaleństwo lockdownu prędko się skończy. Już wiemy, że się nie skończy, a z całą pewnością nie prędko. Żeby było jasne – wirus istnieje, epidemia trwa, ludzie sie zarażają i chorują, niestety także umierają, bo wirus wywołuje bardzo groźną chorobę. Już na początku epidemii dwaj polscy lekarze – prof. Konrad Rejdak i dr Włodzimierz Bodnar – opracowali metodę leczenia COVID-19 przy pomocy amantadyny. Ponad trzy tysiące osób wyleczonych w ten sposób w klinice dr Bodnara to żywe świadectwo skuteczności tej terapii. Niestety, amantadyna to lek tani, nie chroniony patentami, produkować może go każdy – więc wielkim firmom farmaceutycznym nie zależy na jego upowszechnieniu, wolą sprzedawać szczepionki. Zachoruje kilka procent ludzi, a zaszczepić można prawie wszystkich, więc rachunek jest bardzo prosty i oczywisty.
W cieniu pandemiczno-lockdownowego szaleństwa toczy się inny bardzo ważny bój – o przyszłość Unii Europejskiej. Mityczny Fundusz Odbudowy ma służyć jako narzędzie do przekształcenia Unii w jeden byt państwowy, powielając metodę zastosowaną w 1790 roku przez Alexandra Hamiltona do federalizacji Stanów Zjednoczonych. Wspólnie zaciągnięty dług, spłacany solidarnie przez wszystkich, to wstęp do pełnego zjednoczenia, a więc likwidacji państw narodowych. Czy wszyscy mamy tego świadomość? I czy naprawdę chcemy spłacać długi innych krajów wobec banków francuskich i niemieckich? Nadzieja – paradoksalnie – w Republice Federalnej i jej Trybunale Konstytucyjnym. Orzekł on ostatnio, że prezydent Niemiec nie może podpisać ustawy ratyfikującej unijny fundusz. Na mocy traktatów UE jest zobowiązana finansować swój budżet w całości z własnych środków, a długi nie są funduszami własnymi, tylko kapitałem dłużnym. Zobaczymy czy prawo i traktaty jeszcze cokolwiek znaczą w UE.
Zobaczymy też, co wyjdzie z inicjatywy premierów Morawieckiego, Orbana i Salviniego – budowy europejskiego porozumienia partii prawicowych, będącego alternatywą dla Europejskiej Partii Ludowej, zwanej dla niepoznaki „chadecją” (ani ona chrześcijańska, ani demokratyczna). Gdyby się udało, mielibyśmy wreszcie liczącą się siłę konserwatywną, zdolną zapoczątkować odrodzenie naszego kontynentu – i postawić tamę coraz szerszej fali ideologii neomarksistowskiej, tym wszystkim genderom, LGTBQWRR+, BLM, i co tam jeszcze wymyślą. Orbanowi i Salviniemu dorabia się gębę przyjaciół Rosji i Putina, ale to przecież Niemcy z EPL budują wraz z Rosją kolejne gazociągi i prowadzą interesy, w tym handlują wojskowym uzbrojeniem. W tym wypadku ważne są konkretne czyny, a nie słowa.
A gospodarkę w Europie trzeba odbudować nie po pandemii, bo to nie ona ją zniszczyła – tylko po lockdownie, wprowadzonym pod pretekstem pandemii. Dzięki niemu zamieniamy setki tysięcy drobnych przedsiębiorstw handlowych i gastronomicznych na kilka mega-korporacji światowych, które przejmują rynek. Broni się tylko branża strzelecka – jak długo? Na razie sklepy z bronią są czynne, choć dostawy są zachwiane i coraz częściej ich półki świecą pustkami, a ceny amunicji szybują pod chmury. Za to trudno powiedzieć, czy działać mogą strzelnice – te sportowe tak, o ile trenują na nich „zawodowi” zawodnicy, te niesportowe chyba też, bo restrykcje dotyczą tylko obiektów sportowych. Węzeł zaiste gordyjski, tylko Aleksandra Macedońskiego z mieczem w ręku na horyzoncie nie widać.
Cóż, przyszło nam żyć w niepokojąco ciekawych czasach. Pomimo to – a może właśnie dlatego – zapraszam Państwa do lektury kwietniowego numeru : papierowo, elektronicznie i na stronie internetowej www.strzał.pl Może doczekamy tego Renesansu?