Na rynku mamy zatrzęsienie tanich kolimatorów, które można kupić już za kilkaset złotych – a jaki wybór ma ktoś, kto chce nabyć coś trochę lepszego? Czy jest skazany na wyroby azjatyckie, albo amerykańskie o militarnej proweniencji? Postanowiłem to sprawdzić
Do porównania stanęły trzy kolimatory firmowane przez znamienite europejskie marki, których absolutna większość oferty pozycjonuje się w wyższych sferach cenowych i jakościowych. Wszystkie trzy są stosunkowo młode, ich premiery miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat – ale w naszym kraju wszystkie mają jeszcze status rynkowych nowinek.
Kolimatory oferują firmy austriacka, niemiecka i szwedzka – ale tak naprawdę tylko ta ostatnia montuje swój produkt w ojczyźnie. Leica nosi napis „made in Portugal”, więc przynajmniej to Europa. Kahles produkuje swój celownik w Japonii, więc przynajmniej to nie Chiny. Aimpoint składa kolimator z części sprowadzanych z całego świata, ale szkło pochodzi od jednego z trzech europejskich dostawców, z których najważniejszy mieści się w Czechach (a w zasadzie na Morawach, bo chodzi o Meoptę) – więc przynajmniej coś pochodzi tu z Europy Środkowej. W sumie nie jest więc najgorzej, w kontekście walki z globalizacją w obliczu epidemii koronawirusa – która zdominowała nasze postrzeganie świata prawdopodobnie na bardzo długo