Przychodzi facet do lekarza:
– Panie doktorze, boli mnie noga…
– Która? – pyta lekarz – lewa, czy skrajnie prawicowa?
Kampania przed wyborami prezydenckimi już w pełnym rozkwicie, ale na razie nie ma co zaprzątać sobie nią głowy – skoro kandydatów można zgłaszać do 24 marca, to jeszcze wszystko może się przewrócić do góry nogami, i to parę razy. Publikowane dziś sondaże to wyłącznie element walki przedwyborczej, bo zdecydowana większość publicznych mediów jest związana z konkretnymi partiami politycznymi. Prowadzą one więc nie tyle działalność informacyjną czy publicystyczną, ile propagandową. I to w zdecydowanej większości na jedno kopyto. Lewe. Szczerze powiedziawszy podobnie nie do słuchania / oglądania są też te nieliczne media tupiące prawym – choć to przynajmniej jakaś odmiana. Tyle o polityce we wstępniaku (tu ukłony dla Pana Krzysztofa: staramy się w miarę możliwości spełniać życzenia Czytelników).
Nasze czasopismo od początku swego istnienia jest zaangażowane w działania mające na celu poprawianie polskich przepisów regulujących dostęp do broni palnej. Przynoszą one różne skutki, czasami większe, przeważnie mizerne, ale coś tam udało się przez te lata pozmieniać – przy czym częściej udawało się zastopować złe pomysły, niż przepchnąć dobre. O tych stopujących działaniach zapewne mało kto w ogóle wie, bo są to rzeczy mniej spektakularne, no i trudno dostrzec przepisy, których nie uchwalono. Jeden z takich przypadków opisujemy w tym numerze, w ramach „gorącego tematu” – wbrew pozorom nie dotyczył on wyłącznie myśliwych. W pracach nad zablokowaniem projektu złej ustawy wzięły tym razem udział dwie główne ogólnopolskie organizacje: PZŁ i PZSS, wysyłając swych przedstawicieli do Sejmu. Duży wkład miała także redakcja zaprzyjaźnionego miesięcznika „Brać Łowiecka”. O szczegółach nie ma co mówić, zgodnie z zasadą nieinformowania konsumenta o procesie produkcji kiełbasy. Charakterystyczne były nieobecności: jakoś nie udało mi się dostrzec nikogo z bardzo teraz licznych internetowych „influencerów”, ani nikogo z przedstawicieli przedsiębiorców. To drugie dziwi bardziej. Bo choć teraz zaprząta im głowy głównie bałagan z nieszczęsnym systemem SRB, to brak klientów byłby chyba większym problemem?
Jeszcze dziwniejsza sytuacja powstała wokół innego zagrożenia, związanego z potencjalną nowelizacją ustawy o broni i amunicji, uderzającą w tzw. broń czarnoprochową (która formalnie nazywa się inaczej, ale właśnie to określenie jest używane powszechnie). PZŁ nie jest tymi sprawami jakoś szczególnie zainteresowany z powodów dość oczywistych, PZSS nie ma nic przeciwko tej broni, ale nie stanowi ona jakiegoś szczególnie istotnego segmentu działalności statutowej Związku – więc umiarkowane zainteresowanie obu podmiotów jest łatwe do zrozumienia. Dlaczego jednak na posiedzeniu sejmowej komisji, która rozpatrywała akurat tę kwestię – na razie wstępnie, ale było to tym ważniejsze i łatwiejsze do ogrania – jedyną obecną ze strony społecznej osobą był niżej podpisany? Zaiste tego nie rozumiem. Tu akurat światek socjal-mediów jest bardzo aktywny, no i są firmy zarabiające na tej broni konkretne pieniądze – w dodatku wiedziały o sprawie. I nic. Byli zajęci karnawałowym balem na Titanicu?
Cóż, pozostaje cieszyć się długim w tym roku karnawałem (cały luty, bo Popielec dopiero 5 marca) i choć w ten sposób oderwać od bieżącej polityki, która i tak prędzej czy później nas dopadnie. A w przerwach pomiędzy balami zapraszam Państwa do lektury pierwszego tegorocznego numeru naszego czasopisma – papierowo lub elektronicznie – oraz do oglądania filmów KINO STRZAŁ.pl na serwisie YouTube.