Od kilkudziesięciu lat całe strzeleckie środowisko Europy i nie tylko spotykało się na targach IWA Outdoor Classics w Norymberdze – zawsze w marcu, choć kiedyś bliżej jego połowy (a więc już wiosennie), a ostatnio na początku miesiąca (a więc jeszcze zimowo).
W tym roku wszyscy czekali na nie ze szczególnym zaciekawieniem: czy targi się obronią, czy nie. Amerykański SHOT Show miał łatwiej – po pierwsze, wypadła tylko jedna jego edycja, po drugie to większy rynek, więc i większa impreza, a zatem i jej bezwładność jest większa (co w tym wypadku ma akurat korzystny kontekst – trudniej się przewrócić). Niemiecka IWA ma trudniej: europejski rynek jest dziś inny niż kilkanaście lat temu, mniejszy i bardziej spętany lewackimi ograniczeniami, wyraźnie kuleje. A w dodatku dwa lata pod rząd targi się w ogóle nie odbyły, a rok temu zamieniono je w parodię – wyłącznie z powodu nakręconego sztucznie pandemicznego wzmożenia, które akurat w Niemczech przybrało wymiar iście karykaturalny (dopiero całkiem niedawno odwołano tu nakaz stosowania osławionych maseczek w transporcie publicznym i restauracjach). Stąd pytanie o to, czy norymberskie targi podniosą się po tym wszystkim było jak najbardziej zasadne – zeszłoroczna, okrojona edycja imprezy napawała uzasadnionymi wątpliwościami. A jak było?
Ano to zależy, kogo zapytać. Od części zwiedzających imprezę polskich przedsiębiorców (targi są z założenia imprezą zamkniętą, adresowaną do osób zawodowo związanych z tematyką) można było usłyszeć, że IWA upada – tak mówili szczególnie ci, którzy importują wyroby firm, które w Norymberdze się w tym roku nie wystawiały. Z kolei polscy wystawcy byli bardzo zadowoleni z targów i swojego w nich udziału. Co ciekawe, w zasadzie wszyscy ci, którzy wystawiali się zarówno na SHOT Show jak i na IWA Outdoor Classics, podkreślali większy sens udziału w imprezie norymberskiej, znacznie efektywniejszej biznesowo, a przy okazji także znacznie tańszej.
Za to z naszego, dziennikarskiego punktu widzenia targi się obroniły – aczkolwiek gdyby to od nas zależało, kilka kwestii rozwiązalibyśmy inaczej
Ilustracje: NÜRNBERG MESSE oraz Jarosław Lewandowski