Przez 110 lat pistolety Walthera nosiły niewymyślne nazwy w rodzaju „Mod. 4”, lub symbole literowe i literowo-cyfrowe. Nuda. Po serii modeli z literami PP (PPS, PPQ, PPX) Walther uczcił tym roku jubileusz swej broni krótkiej wypuszczając pierwszy pistolet z nazwą własną – Creed. Creed to po angielsku credo – wyznanie wiary. W co więc wierzy dziś Walther?
Wychodzi na to, że po pierwsze – wierzy w największy na świecie amerykański rynek, bo Creed jest przeznaczony dla tamtejszych odbiorców i w Europie na razie w ogóle nie występuje. Po drugie – w to, że nos dla tabakiery, a nie odwrotnie: jak pistolet ma się sprzedawać w Ameryce, to musi mieć typowo amerykański, klasyczny przyciskowy zwalniacz magazynka u nasady kabłąka. Choćby to wymagało stworzenia całej serii specyficznie amerykańskich odmian M2, zaopatrywanych w taki przycisk zamiast dźwigniowego zaczepu w pistoletach europejskich. Po trzecie – w nowoczesne materiały i technologie. Creed ma polimerowy szkielet, zamek jest odlewem precyzyjnym, lufę poskładano z aż trzech elementów: zasadniczej lufy z przewodem bruzdowanym (o zarysie tradycyjnym, kutej na zimno) i zewnętrznym gwintem, nasady z występem odryglowującym i ryglem, wchodzącym w okno wyrzutowe zamka, którą się nakręca na gwint zewnętrzny lufy oraz oddzielnego wślizgu, który wprasowany w nasadę z wkręconą lufą ma je ze sobą klinować, uniemożliwiając rozdzielenie. Po czwarte – w to, że fortuny buduje obrót i skala sprzedaży, a nie jednostkowy zysk. Creed to Walther ekstremalnie po taniości – ale nie do tak niskiego poziomu upadku jak PK380, budowany metodami żywcem z gazówek Umarexa. W porównaniu z nim Creed jest prawdziwym pistoletem pod każdym względem – a kosztuje niewiele więcej, zaledwie 399 dolarów „zalecanej ceny detalicznej” (MSRP), co zwykle przekłada się na rzeczywistą cenę o kilkadziesiąt dolarów niższą, zwłaszcza w sklepach internetowych. Już dziś, niecałe pół roku po premierze na SHOT Show, Creeda można tam kupić nawet za 340 dolarów plus wysyłka.
To poważna zmiana, bo dotychczas Walther był w Ameryce firmą z wyższej półki, owiany legendą konstrukcji przedwojennych – PP, PPK, P.38. Potem był okres współpracy z S&W i próba wejścia na rynek zamerykanizowaną odmianą P99, zakończona potężnym fiaskiem. Udało się dopiero za drugim razem, pistoletami nowoczesnymi i dość drogimi – PPS i zwłaszcza PPQ. Ten ostatni w Ameryce zbudował na nowo markę Walthera do tego stopnia, że można się było wreszcie uwolnić od pośrednictwa S&W