Późną wiosną tego roku zrobiło się u nas bardzo głośno o czarnogórskich pistoletach Tara TM-9. Stało się tak z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze – broń tę zaoferowano na przetargu policyjnym. Po drugie – na temat oferenta pojawiły się bardzo nieciekawe opinie. Po trzecie wreszcie – Tary trafiły na polski rynek w rewelacyjnej cenie.
W kwietniu br. Komenda Główna Policji ogłosiła przetarg na dostawę tysiąca pistoletów samopowtarzalnych na nabój 9 mm ×19 Parabellum. Do dalszego postępowania – które planowano rozstrzygnąć w lipcu, a dostawy broni miały skończyć się do grudnia – zakwalifikowało się dwóch oferentów. Jeden z nich zaproponował policjantom tajemnicze pistolety Tara TM-9, o których mało kto wcześniej słyszał. Przetarg jednak unieważniono po tym, jak dziennik Rzeczpospolita opublikował materiały, z których wynikało że oferująca Tary firma ma – najdelikatniej rzecz nazywając – opinię daleką od nieposzkalowanej. W roku 2016 Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji miało cofnąć temu przedsiębiorstwu koncesję na sprzedaż broni (w czasie przetargu decyzja była jeszcze nieprawomocna), zaś jego właściciel miał mieć kłopoty z prawem i dorobić się nawet wyroku sądowego w sprawie karnej, zresztą związanej z bronią (również nieprawomocnego). Akcja jak z Barei czy Mrożka, po prostu hit: MSWiA zabiera firmie koncesję na sprzedaż broni, ale firma ta mimo wszystko próbuje sprzedawać broń – i to nie byle komu, lecz Policji, podlegającej… MSWiA. A Policja nie wie o co chodzi i dopuszcza tę firmę do dalszych etapów przetargu. Takie cuda tylko nad Wisłą!
Cała ta sensacja okazała się znakomitą reklamą dla czarnogórskich pistoletów, które pojawiły się w szeregu polskich sklepów – zazwyczaj internetowych firm „obwoźnych” – dostępne za mniej niż 1300 zł. A mówimy tu o pistoletach nowych, zbudowanych na polimerowym szkielecie, zewnętrznie bardzo podobnych do Glocka 17, o pojemnym magazynku i modnym, bezkurkowym mechanizmie iglicznym