W naszym kraju znamy kawę po turecku, siedzenie po turecku (niekoniecznie na tureckim kazaniu) i jagnięcinę po turecku – choć tę ostatnio wypiera kebab, też po turecku. No i mamy także coraz większy wybór broni po turecku – i wcale to nie są szable.
Tak jak to w Turcji bywa, miasto Giresun, w którym znajduje się fabryka produkująca pistolety będące bohaterem niniejszego artykułu – położone w północno-wschodniej części kraju, nad Morzem Czarnym, ale nieco dalej na wschód niż na przykład Tekkeköy, znane nam z produkcji pistoletów Canik – jest jednocześnie stolicą prowincji o tej samej nazwie. I tak jak to bywa z tureckimi miastami nad Morzem Czarnym, w starożytności była to grecka osada Kerasos, kolonia Synopy. Dziś miasto liczy niespełna sto tysięcy mieszkańców i jest jak na warunki tureckie dość bogate, co zawdzięcza byciu ważnym węzłem handlu morskiego. Stąd są eksportowane między innymi wiśnie i orzechy laskowe. Broń też stanowi istotną część wolumenu wymiany handlowej Giresun ze światem. A owa broń– tym razem trochę nietypowo jak na tureckie zwyczaje – to przede wszystkim pistolety, a dopiero na drugim miejscu strzelby śrutowe.
Korporacyjna nowomowa każe określić „misję” każdej fabryki czegokolwiek. W tym wypadku opisana jest ona dość sensownie, jako działanie w kierunku rozwijania tureckiego przemysłu strzeleckiego oraz oferowania broni na światowym poziomie konstrukcyjnym i wykonawczym, mogącej konkurować z uznanymi producentami z Europy i nie tylko.
W praktyce objawia się to produkowaniem klonów znanych już modeli broni, które odniosły sukces rynkowy. I tak mamy obecnie pięć linii produktowych pistoletów Girsan