Klub Kukiz’15 złożył w Sejmie projekt nowej ustawy o broni i amunicji, zrywający po 27 latach z niechlubnym dziedzictwem państwa totalitarnego, ciągnącym się w tej dziedzinie życia niczym przysłowiowy smród za wojskiem
Można by powiedzieć: „-Wreszcie!”, bo przecież ustawa była gotowa do złożenia już od wielu miesięcy, był nawet wstępnie założony termin jej rozpatrywania przez sejmową Komisję Administracji i Spraw Wewnętrznych – i było to termin… kwietniowy. Szkoda, że wówczas władze klubu nie zdecydowały się na ten krok, choć poseł sprawozdawca ustawy, Bartosz Józwiak, robił co mógł. Gdyby wtedy nadano sprawie bieg, być może dziś mielibyśmy już uchwalone przepisy, które mogłyby wejść w życie od nowego roku. Trudno – miejmy nadzieję, że co się odwlecze to nie uciecze, a te kilka miesięcy dało dodatkową szansę na doszlifowanie szczegółów proponowanej ustawy.
Złożony projekt jest w swym zasadniczym zrębie tożsamy z projektem przygotowanym siłami społecznymi Fundacji Rozwoju Strzelectwa w Polsce oraz ROMB. Tym niemniej od projektu prezentowanego podczas zeszłorocznej grudniowej konwencji programowej ROMB różni go rok dodatkowych dyskusji społecznych i konsultacji, a także uwagi zgłoszone przez posłów. Projekt jest w zasadzie ten sam, ale dalece nie taki sam. Kto śledził dyskusje na forach internetowych ten wie, co wzbudzało najwięcej emocji – na przykład przepis określający ilość czarnego prochu dozwolonego do przechowywania przez osobę która nie ma pozwolenia na broń, albo zobowiązanie Policji do okresowych kontroli stanu przechowywania broni i amunicji. Takich „spornych” kwestii było kilka, i wszystkie one zostały poprawione w aktualnym projekcie w myśl oczekiwań środowiska strzeleckiego – choć moim zdaniem co najmniej część z nich była co do zasady słuszna, i przyniosłaby w dłuższej perspektywie dobre skutki dla posiadaczy broni. Ale to ma być projekt dla ludzi, a nie przeciwko ludziom, nawet jeśli pewne sprawy są widziane przez nich w sposób doraźny, krótkofalowo. Cóż, zmienione w myśl głosu opinii środowiska zapisy na pewno nie przeszkodzą, choć także raczej nie pomogą: nie zawsze prościej i szerzej znaczy lepiej.
W każdym razie projekt ustawy w kwestiach szczegółowych znacznie zmienił się od czasu jego procedowania w parlamencie w roku 2010, bo przypomnijmy: raz projekt ten był już w tzw. lasce marszałkowskiej, zgłoszony jako projekt komisyjny. Wówczas zadziałał jako katalizator, zmuszając rząd do wypocenia z siebie projektu nowelizacji obowiązującej ustawy o broni i amunicji, co w efekcie – po kilkumiesięcznych bojach w Sejmie – przyniosło nam największą do tej pory (po 1939 roku) i najlepszą dla strzelców zmianę przepisów. Niestety, nie udało się wtedy przewalczyć zmian systemowych, przede wszystkim przeniesienia organu wydającego pozwolenie. Wciąż wydają je komendanci wojewódzcy Policji, i po kilku latach względnej odwilży znów zaczyna się szaleństwo uznaniowości, tym razem przede wszystkim pod postacią cofania pozwoleń komu tylko się da. Statystyki pokazują to z całą szczerością: choć z jednej strony wydawane jest relatywnie sporo pozwoleń na broń do celów sportowych, i nieco mniej do celów kolekcjonerskich, to zarazem ogólna liczba pozwoleń nie rośnie, a nawet wręcz spada! Na koniec roku 2014 broń w Polsce miało 197 595 osób, a rok później już tylko 192 819 osób – choć w roku 2015 wydano 9783 nowe pozwolenia (dane pochodzą ze strony internetowej Komendy Głównej Policji). Czyli Policja jedną ręką daje, a drugą odbiera, i to pomagając sobie w tym jeszcze nogą