Na stronach Komendy Głównej Policji tuż przed wybuchem epidemii opublikowano aktualne statystyki, dotyczące pozwoleń na broń – za rok 2019. Ich szczegółowa analiza prowadzi do zaskakujących wniosków, które nie napawają optymizmem
Dane statystyczne ukazały się w marcu, ale z powodu pandemii chińskiego koronawirusa były inne ważniejsze rzeczy do omówienia, więc do tematu statystyk wracamy dopiero teraz. Warto poświęcić im dłuższą chwilę uwagi, bo wydają się przeczyć dość powszechnie panującym w środowisku polskich posiadaczy broni opiniom – opartych na słabej pamięci ludzkiej. Otóż zasadniczy tenor opinii wygłaszanych i publikowanych w mediach społecznościowych przez osoby pretendujące do sprawowania rządu dusz strzeleckich jest taki, że obecna praktyka wydawania pozwoleń na broń jest dobra – może nie idealna, zdarzają się drobne zgrzyty, ale generalnie sprawy pod rządami obecnej ekipy w MSWiA idą w dobrym kierunku. Dlatego nie ma potrzeby wprowadzania żadnych zasadniczych zmian w prawie, co najwyżej jakieś drobne modyfikacje (zwłaszcza te związane z implementacją unijnej dyrektywy). Rzeczywiście, ostatnie lata przyniosły zauważalny wzrost liczby wydawanych pozwoleń, szczególnie na broń do celów kolekcjonerskich i sportowych – w porównaniu do lat przedostatnich. Czy jednak naprawdę jest tak dobrze? Otóż pozwolę sobie postawić hipotezę, że nie do końca – i że właśnie zaczął się trend wyhamowywania.
Przedstawione zestawienia danych statystycznych pokazują wszystkie problemy polskiego systemu dostępu do broni palnej dla obywateli. Po pierwsze, jego logiczną niespójność. Mamy wyszczególnione w ustawie osiem przykładowych rodzajów pozwoleń na broń, plus nieograniczoną ich liczbę znajdująca się w gestii organów je wydających – ale wszystkie one w praktyce opiewają na taką samą broń (w sensie unijnych kategorii). Co więcej, jak widać tylko cztery z nich (cele łowieckie, sportowe, ochrony osobistej i kolekcjonerskie) mają statystycznie zauważalną liczbę wydanych pozwoleń, przy czym ponad połowa dotyczy i tak celów łowieckich. A cele „rekonstrukcyjne” (68 pozwoleń w skali kraju) i „ochrona mienia” (pod koniec 2019 roku było zaledwie dziewięć takich pozwoleń, w całej Polsce) to już niezauważalny statystycznie pył. Po co zatem w ogóle wyszczególniać te rodzaje pozwoleń?! Najzupełniej wystarczyłoby wprowadzić trzy rodzaje pozwoleń, na trzy unijne kategorie broni (A, B, C) – albo, żeby pozostać w największej zgodności z dyrektywami, tylko dwa pozwolenia (kategorie A i B) oraz tryb rejestracji (kategoria C).
Po drugie, mamy niczym nieuzasadnione różnice w praktyce wydawania pozwoleń, obowiązujące na terenie działania poszczególnych komend Policji. Polska formalnie jest krajem unitarnym, ale co na ten temat mają sądzić mieszkańcy województwa małopolskiego czy łódzkiego, że o śląskim nie wspomnę?! Oni mieli pecha, że przyszło im mieszkać na terenie folwarku nawiedzonego komendanta, który broni najwyraźniej nie lubi i wie lepiej. Cóż, zawsze mogą przeprowadzić się na parę miesięcy do Warszawy, Olsztyna czy Białegostoku, zdobyć tam pozwolenie i powrócić do domu – ale czy to jest normalne? Jak widać dostęp do broni wciąż jest traktowany jako przywilej władzy, a niespójne i nielogiczne przepisy ułatwiają interpretacyjne manipulacje