Oficjalnie Prawo i Sprawiedliwość jest partią prawicową – i tak też zapewne sądzi większość wyborców, głosujących na to ugrupowanie. Tymczasem PiS jest partią lewicową, socjalistyczną, i taki ma program – tyle, że jest zachowawcza w kwestiach obyczajowych. Ale towarzysz Gomułka też był pruderyjny
Nie wchodząc w inne aspekty, skoncentrujmy się tylko na kwestii dostępu do broni. Prawica co do zasady wspiera wolności obywatelskie – na straży których stoją przepisy prawa, egzekwowane przez Policję, prokuraturę i sądy. Takie jest właśnie prawicowe podejście do posiadania broni przez obywateli. Ci pełnoletni, zdrowi na umyśle i nie mający na sumieniu cięższych przestępstw powinni taki dostęp mieć. Być może w trybie decyzji administracyjnej, a może tylko następczej rejestracji zakupionej broni – to są szczegóły. Zasada jest oczywista.
A jak widzi to PiS? Najdokładniej wyraził to sam pan prezes Naczelnik, podczas konferencji, jaka odbyła się w sobotę 22 października w Krośnie-Jedliczu. Na pytanie zadane z sali „- Kiedy będzie nowa ustawa o broni i amunicji?” padła odpowiedź:
„- Co do ustawy o dostępie do broni palnej. Szanowni Państwo, ja nie ukrywam, ja nie należę do osób, które uważają, że jeśli ludzie będą mieli w domu broń, to zwiększy naszą siłę obronną. Owszem, to, żeby ludzie się uczyli strzelać, uczyli się różnych zadań związanych ze służbą wojskową, to tak. Ale jeśli chodzi o posiadanie prywatnej broni, no to my mamy taki kształt społeczeństwa, jaki mamy. I to może niestety niejednego człowieka, tak jak w Stanach Zjednoczonych, kosztować życie, które byłoby zachowane, gdyby tej broni nie można było tak łatwo zdobywać. I ja się obawiam, że to może się powtórzyć w Polsce. Przecież swego czasu, w latach dziewięćdziesiątych, grupy gangsterskie bardzo łatwo zdobywały legalną broń. Wydawano tysiące pozwoleń pod różnymi pretekstami. No naprawdę nie kończyło się to dobrze. Jeżeli zdobywanie broni będzie jeszcze łatwiejsze, to obawiam się, że znowu tak będzie. Ja sądzę że za takimi żądaniami (…) stoi lobby tych, którzy chcą tą broń po prostu sprzedawać i dobrze na tym zarabiać. Takie jest moje przeświadczenie w tej kwestii.”
I tu są dwie kwestie, a nawet trzy – jak w starym dowcipie o dwóch milicjantach, a nawet trzech. Po pierwsze, trudno nie zgodzić się z Naczelnikiem, że cywilna broń trzymana po domach nie wpływa na siłę obronną kraju. Ale umiejętność posługiwania się nią, a co za tym idzie, także każdą inną bronią strzelecką – już tak. Bo to jest jak z jazdą rowerem: umiesz jednym, umiesz każdym. Ale Naczelnik to w sumie przyznał. Nie spotkały się jednak w jego głowie te dwie myśli, że najłatwiej i najskuteczniej jest się nauczyć strzelać, mając własną broń. To znów jak z rowerem: jeśli nie nauczyłeś się na swoim, na tych z miejskiej wypożyczalni nie pojeździsz. Być może Naczelnik nie miał nigdy roweru, stąd problem.
Po drugie, gangsterzy. I tu muszę się Państwu przyznać, że to może być wina części naszej redakcji. W roku 2006, po pierwszym wyborczym zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości, ogarnięci jakąś absurdalną nadzieją, zaczęliśmy wraz z Piotrem B. Zadorą dobijać się do nowej władzy, żeby coś zmienić w prawie do broni. Właśnie ten aspekt – traktowania pozwoleń na broń przez pewne kręgi policyjne jako nagrody dla konfidentów i zblatowanych z Policją gangsterów – podnosiliśmy w naszych dezyderatach. Ale efekt był odwrotny od zamierzonego. Nam chodziło o zmianę prawa, żeby nie można było robić krętactw, a władza poszła po najkrótszej drodze, zakazując wydawania wszelkich pozwoleń. Nie wydawano więc ich także tym, którym wydawać się nie powinno. Pod koniec 2006 roku miało miejsce spektakularne aresztowanie prezesa PZSS za kupczenie kwitami, a potem nastał rok 2007, gdy nie można było nawet rozszerzyć pozwolenia. Wtedy braliśmy to za przypadek. Teraz widać, że nasze dezyderaty trafiły do adresata – tylko zostały zrozumiane opacznie. Ale zostały też dobrze zapamiętane, niestety.
Po trzecie – prywaciarze. To jest już zupełna tragedia, a wątpliwą pociechą jest, że dotyczy nie tylko broni. Tu mamy po prostu do czynienia z reinkarnacją towarzysza Wiesława – dla Naczelnika źródłem wszelkiego zła jest prywatny przedsiębiorca, który ma czelność chcieć jeszcze na swoim biznesie zarabiać. Zamiast żyć przykładnie z państwowej pensji, najlepiej w jakimś biurze albo urzędzie. Niestety, tego w głowie Naczelnika już się nie zmieni – tak jak przekonania, że zawsze to co państwowe jest lepsze niż to, co prywatne.
Co w tej sytuacji robić? Głośno i wyraźnie przekazać, za pośrednictwem biur poselskich i lokalnych posłów (przypominam: dyżury w biurach są w poniedziałki), że właśnie struna została przeciągnięta. I jeśli natychmiast, w tej kadencji, nie nastąpi ekspiacja, zerwie się. A to oznacza, że kolejne kilka setek tysięcy obywateli nie zagłosują na PiS w nadchodzących wyborach. Strzelcy, ich rodziny oraz znajomi. I nie będzie trzeciej wygranej, tylko przegrana. Dobrze, można przyjąć, że Naczelnikowi coś się wypsnęło – albo że nieprecyzyjnie się wyraził. W takim razie trzeba przeprosić – ale czynem, nie słowem. Tak się szczęśliwie składa, że w Sejmie leży gotowa nowa ustawa o broni i amunicji. Wy ją przyjmujecie, my zapominamy o tym żałosnym incydencie.
Tertium non datur.