Ludzie od zawsze bawili się w wojnę, szykując się do przyszłego w niej udziału. Wraz z rozwojem ludzkości udoskonalane były też zabawki do tej zabawy służące. Szerokie zastosowanie „broni” airsoftowej zapewniło daleko idący realizm działań – ale przez długie lata cierpiał on na braku wszechobecnej w prawdziwym boju pirotechniki. Już nie cierpi.
Pirotechnika airsoftowa zaczęła się już w latach 80. XX wieku od użycia zwykłych petard lontowych, ale z realizmem działań – chyba że odtwarzało się wojnę pozycyjną z roku 1915 – miało to związek luźny. Czasem petardy nabierały realizmu dzięki użyciu wojskowych granatów treningowych – ale nie każdy miał do nich dostęp, a poza tym nie są one zwykle dostępne w handlu, co było elementem ryzyka w razie kontroli władz, a nie daj Boże, jakby się komuś coś od tego stało. Wyjściem było uruchomienie produkcji specjalnych środków pozoracji do użytku cywilnego, dostępnych w handlu bez ograniczeń i skonstruowanych w sposób zapewniający bezpieczne dla uczestników użycie wyłącznie w założonym celu, bez możliwości użycia komponentów do budowy np. urządzeń wybuchowych, wykorzystywanych w zamachach terrorystycznych – czy to motywowanych politycznie, czy zwykłych kryminalnych.
Granaty pirotechniczne przeznaczone dla graczy ASG i miłośników sportów paramilitarnych, stosowane też bywają przez grupy rekonstrukcyjne – a ostatnio, jak dowodzą filmy z wojny ukraińskiej, zatoczyły pełne koło i służą nawet do celów szkolenia bojowego. Środki te występują w kilku rodzajach różniących się budową i przeznaczeniem.