Przez ćwierć wieku istnienia Kel-Teca, jego założyciel i prezes George Kelgren zdążył wszystkich przyzwyczaić do tego, że za jego kawalkadą pomysłów trudno nadążyć. W tym roku na SHOT Show nie było inaczej – Kel-Tec przedstawił kolejny oszałamiający koncept: ultranowoczesny pistolet, który przywodzi na myśl poprzednika sprzed 114 lat…
Pistolet samopowtarzalny? Zgadza się. Kurkowy? Zgadza się. Ryglowany obrotem lufy? Zgadza się. Magazynek wewnętrzny, niewymienny? Zgadza się. Ładowany górą z łódki? Zgadza się. Steyr M.12? Nie, Kel-Tec PR57.
Nabój 5,7 mm × 28 FN, upatrywany na następcę 9 mm Parabellum w zastosowaniach bojowych, nie zdołał się ostatecznie przebić i upowszechnić, pomimo standaryzowania w NATO i oferowania przez FN całkiem udanej broni na ten nabój – peemu P90 i pistoletu FiveseveN. W zastosowaniach bojowych podstawił mu nogę nabój 4,6 mm × 30 HK, wraz z peemem MP7, który był dzięki ryglowaniu zamka o połowę mniejszy – wymiarów takich, że mógł służyć zarówno za pistolet, jak i peem, i też został standaryzowany w NATO. Dziś amunicja 5,7 mm robi za to karierę na amerykańskim rynku cywilnym, gdzie ostatnio stuka do bram pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się nabojów do broni krótkiej. Do pozycji lidera, 9 mm Parabellum, wprawdzie mu jeszcze daleko, ale już sprzedaje się lepiej niż 6,35 mm Browninga / .25 ACP, niegdyś najpopularniejszy nabój do pistoletów do samoobrony – mimo niebagatelnej ceny i niemożności reelaboracji (z racji technologii produkcji nie do odtworzenia w warunkach domowych).
Carl Gustaf Kjellgren, szwedzki konstruktor broni, który nie mógł rozwinąć skrzydeł w swym pacyfistycznym i lewackim kraju (STRZAŁpl 7-8/23), na początku lat 80. wyemigrował do Ameryki i od tej pory realizuje swój amerykański sen
Ilustracje: Kel-Tec Inc.