Zawody Ligi Sportera mogłyby stać się ciekawą platformą edukacyjną i polem do porównania kompetencji strzeleckich dla budowanej właśnie w Polsce Obrony Terytorialnej – z niewątpliwą korzyścią dla wszystkich zainteresowanych
Przypomnijmy pokrótce co i jak, czyli na początek „rys historyczny”. Zawody Ligi Sportera zostały rozegrane po raz pierwszy na – wówczas jeszcze wojskowej – strzelnicy w Górze Kalwarii, w marcu 2001 roku. Przy pomocy użyczonych przez wojsko kałachów (niezapomniany 1 Mazowiecki Pułk Ochrony pod dowództwem płk Mroza, łza się w oku kręci…), w marcowej śnieżnej zawiei wykuwała się historia: wtedy chodziło przede wszystkim o to, żeby rozpocząć rywalizację sportową z karabinów samopowtarzalnych centralnego zapłonu i zmusić Policję do wydawania pozwoleń na posiadanie takiej właśnie broni sportowej. Z perspektywy dzisiejszej pozwoleniowej „Kanady” (kto nie wie o co kaman, niech sobie sprawdzi w necie) czasy sprzed lat kilkunastu wyglądają faktycznie dziwnie, ale tak było: broń sportowa to mógł być kabekaes, wtedy już także pistolet na nabój 9 mm Parabellum (ale już nie .45 ACP), a jak strzelba, to tylko dubeltówka do rzutków. A jak karabin, to… Nie, sportowych karabinów centralnego zapłonu wtedy w ogóle nie wolno było mieć, i już – w niektórych klubach były radzieckie Zenity, i to wszystko. Kończąc ten wątek martyrologiczny trzeba jeszcze wyjaśnić, że pomysł zawodów Ligi powstał w tym samym kręgu osób, wśród których rok później powstał pomysł założenia magazynu STRZAŁ. Stąd nasze silne i emocjonalne więzi z Ligą, proszę je nam wybaczyć.
Obecne przewagi
Stabilne przepisy – niezmieniane od kilku lat, wyjątek w światku strzelań dynamicznych, wedle niektórych nazywających się tak właśnie z powodu dynamicznie zmieniających się reguł rywalizacji – przyciągają chętnych. Grono zainteresowanych zabawą w „3Gun” w wydaniu militarnym wciąż rośnie, ale jednocześnie konsoliduje się.
Uczestnictwo w tej formule zawodów daje z jednej strony pełnię doznań związanych z rywalizacją sportową, ale też możliwość poczucia się jak „specjals” – pewnego militarnego zabarwienia Ligi S. nie da się ukryć. Zadania na torach wymagają naprawdę sporych umiejętności, tak czysto strzeleckich, jak i ogólnosprawnościowych (przede wszystkim motorycznych – żeby minimalizować czas zużywany na przemieszczanie się). Przekonało się o tym wielu tych, którzy postanowili próbować swych sił „z marszu”, zaraz po wyposażeniu się z niezbędny sprzęt (karabin, strzelba i pistolet) i osprzęt, zaniedbując wstępny trening – polegli głównie przez brak obycia z bronią, co w połączeniu ze stresem startowym skutecznie zamyka drogę do sportowych sukcesów. Lepiej wolniej, rozważniej, po opanowaniu podstaw na strzelnicy. Tym bardziej, że poziom Ligi od kilku lat ustawicznie pnie się w górę, i to co kiedyś wystarczało aby nawiązać walkę o podium dziś może nie wystarczyć do obrony przed zajęciem niekoniecznie zaszczytnej lokaty oznaczonej kartką „koniec stawki”.
Podobnie wysoki pułap osiągnął też poziom organizacyjny zawodów – dziś każda ich edycja jest zdobna w stanowiska sponsorów, wystawy sprzętu, a także doskonały catering, co razem daje oprawę nieosiągalną dla większości innych amatorskich zawodów sportowych. Warto naprawdę choć raz przyjechać i zobaczyć to na własne oczy! A jak kto chce przyjechać i wystartować, to musi się dodatkowo wykazać refleksem przy zapisywaniu się na zawody. Liga Sportera za każdym razem ma pełne obłożenie, a lista zapisów zamyka się na co najmniej dwa tygodnie przed imprezą – spóźnialskim pozostaje czekanie na liście rezerwowej na tych, którym „coś wypadnie” i będą musieli zrezygnować ze startu. Poczekać warto, choćby dlatego, że coraz liczniejsi sponsorzy fundują coraz ciekawsze i wartościowsze nagrody – i to nie tylko dla zwycięzców, ale przede wszystkim do rozlosowania pośród wszystkich uczestników zawodów, którzy zostają na ceremonii zamknięcia zawodów.
Co dalej?
Pokłosiem popularności Ligi Sportera jest powstanie zawodów z cyklu „3GUN Liga Zachodnia” w całości opartych na przepisach LS, a rozgrywanych na północno-zachodniej rubieży Rzeczypospolitej, na strzelnicy LOK Białogard. Liczymy, jako strzelcy, na powstanie kolejnych ośrodków organizujących zawody w formule Ligi Sportera. Organizatorzy zawodów w Podstolicach (gdzie rozgrywana jest zasadnicza część Ligi) deklarują pomoc merytoryczną w ich organizacji, a przepisy Ligi są tak napisane, że można je zastosować na bez mała każdym obiekcie.
Mistrzostwa Polski Ligi Sportera odbyły się w dniach 27–28 sierpnia 2016 roku na strzelnicy w Babimoście koło Zielonej Góry. Obiekt ten zapewnia zabawę w zupełnie nowym wymiarze, na bo dystansach do 300 m, a więc można by rzec „karabinowych”, co wreszcie pozwoło zobaczyć różnicę sprzętową pomiędzy klasami Otwartą (lunety), Taktyczną (kolimatory) i Klasyczną (przyrządy mechaniczne), bo dotychczas na strzelnicach ograniczonych do 100 m zasadniczej różnicy pomiędzy nimi nie było widać. Zachęcam wszystkich do podjęcia wyzwania, ale jednocześnie polecam choć jedną wcześniejszą wizytę na osi 300 m, żeby zobaczyć gdzie trafia nasz karabin na dalszych dystansach. Swoją drogą ciekawe, czy i kiedy nastąpi ekspansja Ligi Sportera na „rynek” międzynarodowy. Wydaje się, że formuła „zabawy w wojsko” w konwencji zawodów sportowych jest na tyle pociągająca, że przetłumaczenie przepisów powinno wystarczyć na jej szersze rozpropagowanie.
Grzegorz Popławski
więcej informacji na: www.ligasportera.pl