Firma Armscor z Filipin zaprezentowała zupełnie nowy pistolet, zrywający z dotychczasową koncepcją wytwarzania wyłącznie bliższych i dalszych klonów M1911. RIA STK100 to bezkurkowiec ze szkieletem z… aluminium. I to nie jest koniec niespodzianek.
Rock Island Armory STK100 to wedle założeń konstruktorów metalowy ? la Glock, który podąża szlakiem wytyczonym przez amerykańskie firmy tuningowe, przerabiające Glocki wedle preferencji mieszkańców Środkowego Zachodu czy też innego Pasa Rdzy. Czyli żeby masę pistoletu czuło się w rękach, żeby można nim było w razie czego przywalić jak młotkiem i żeby trzymało się go tak, jak najlepszy pistolet świata – M1911. Ale żeby był prosty w działaniu i najlepiej bezkurkowy (to znaczy bez zewnętrznego kurka, bo co on tam ma we środku, to kogo to obchodzi) – i w ogóle bez wystających elementów, które się zaczepiają i tylko przeszkadzają. Innymi słowy, żeby taki pistolet był przyjazny dla prostego, ciężko pracującego człowieka, który ma dość innych zmartwień, niż uczenie się obsługi jakiejś nowomodnej technicznej wydumki.
Inżynierowie z RIA trochę te założenia – że tak powiem – wygładzili, w efekcie budując broń wielce interesującą. STK100 to pistolet pełnowymiarowy, z lufą długości 114 mm i magazynkiem na 17 nabojów, o przeznaczeniu najbardziej uniwersalnym: od służbowego po sportowe. Jego forma jest pozornie dość surowa – w oczy rzuca się przede wszystkim jednolita, matowa czerń broni. Dopiero po chwili dostrzegamy liczne akcenty wzornicze: fikuśne podcięcia szkieletu, odciążające otwory w zamku, czy gniazdo do mocowania kolimatora. Dopóki nie weźmie się pistoletu do ręki, trudno się zorientować, że jego szkielet nie jest plastikowy – nawet numer seryjny jest nabity w wyciętym okienku, zupełnie jak w plastikowcach (jak się zresztą niebawem okaże, nie jest to zrobione bez powodu). Tylko ta niepokojąco matowa czerń… Wzięcie w ręce rozwiewa wszelkie wątpliwości – na pusto prawie kilogram, to się czuje bez dwóch zdań