„Promieniowanie nie było tak silne jak przypuszczano. Na początku była panika, ale skoro zaczęły żyć pod ziemią, nie było sensu tego dementować – łatwiej jest panować na nimi, kiedy siedzą pod ziemią”.
Pamiętają Państwo ten cytat z Seksmisji Juliusza Machulskiego? Boleśnie aktualny, prawda? Mam nadzieję, że gdy będą Państwo czytać ten numer miesięcznika większość ograniczeń nałożonych na nas wszystkich z powodu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 zostanie już odwołana – ale gdy piszę ten tekst, jeszcze obowiązują. A nawet coraz bardziej obowiązują, chciałoby się powiedzieć… I może być tak, że choć wirus sobie pójdzie precz, to niektóre ograniczenia zostaną z nami już na zawsze.
Podobnie jak aplikacja „Kwarantanna domowa”, o ile mieliśmy nieszczęście ją sobie zainstalować w telefonie. Tu ratunkiem będzie tylko jego dokładne rozbicie, młotkiem na kowadle, i zakup innego – na wszelki wypadek wraz z nowym numerem, najlepiej w innej sieci. W przeciwnym przypadku rząd już zawsze będzie mógł sprawdzić, gdzie się aktualnie znajdujemy, a prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości także skąd, dokąd i z jaką prędkością się poruszamy – wszystko to wyłącznie dla naszego dobra. A jak już będzie wiadomo o tej prędkości, to i łatwiej będzie nałożyć stosowną opłatę administracyjną za jej przekroczenie – też tylko z myślą o naszym dobru, bo wiadomo: główną przyczyną wypadków jest prędkość. Z wyjątkiem tych, których przyczyną był brak prędkości (to wtedy, gdy uderzy w nas spadająca gałąź).
Innymi słowy, gdy już pozwolimy sobie założyć chomąto na kark, to jego zdjęcie będzie bardzo trudne i skomplikowane prawnie, o ile w ogóle możliwe. Tak działa każdy rząd w każdym kraju, a rząd etatystyczno-narodowy w kraju doświadczonym wieloletnią okupacją – w szczególności. I trudno mieć o to do rządu pretensje, już raczej do siebie – o to chomąto. Spyta ktoś, jak można było się wymigać od aplikacji, gdy przydarzyła się nam kwarantanna? Bardzo prosto: wystarczyło nie mieć smartfona. Na razie jeszcze nie są obowiązkowe, ale wszystko przed nami.
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 10 kwietnia 2020 roku w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz. U. poz. 658) w swym § 18 stanowi, że „od dnia 16 kwietnia 2020 roku do odwołania nakłada się obowiązek zakrywania, przy pomocy części odzieży, maski albo maseczki, ust i nosa podczas przebywania poza adresem miejsca zamieszkania lub stałego pobytu”. I tyle. Czyli może być tak – przy odrobinie pecha – że teraz już zawsze będziemy musieli poza własnym mieszkaniem paradować w gustownym namordniku, bo rząd w ferworze walki z wirusem zapomniał uściślić szczegóły. I teraz wszyscy, zawsze i wszędzie tylko w kagańcu. Nawet od samochodowych pasów bezpieczeństwa można uzyskać zwolnienie lekarskie, a od kagańca nie…
Co jest ważniejsze – wolność, czy zdrowie? A może w kraju, w którym tysiące ludzi przez setki lat oddawało za wolność życie, takie pytanie po prostu nie przystoi? Co się z nami stało, przez te wszystkie smartfony i media społecznościowe?! I z takimi myślami w głowie zapraszam Państwa do lektury kolejnego – z powodu chińskiej zarazy tym razem łączonego, kwietniowo-majowego – numeru : papierowo, elektronicznie i na stronie internetowej www.strzał.pl