Ostatnimi czasy krainę naszą nawiedził stwór, pochodzący z dalekiej północy. Agresywne to monstrum grasuje po okolicznych lasach i polach, wypatrując każdej możliwej ofiary – czy to zwierzęcia, czy to człowieka. Przerażeni ludzie nazwali go Wargiem.
Z dalekiej północy, a dokładniej – z Norwegii. Jego pełna nazwa to GRS Warg. I chodzi oczywiście o taktyczną osadę do karabinu, łączącą dwa światy: fantastyczny i rzeczywisty. Wróć: aluminiowy i syntetyczny, czyli polimerową kolbę z wielostopniową regulacją baki i stopki oraz aluminiowe łoże z oszynowaniem na wszystkich czterech otaczających je płaszczyznach, wertykalnych i horyzontalnych, z systemem mocowania M-LOK. Firma GRS, która je produkuje, powstała w 1983 roku w Hornindal, w Norwegii. Miasto to – w zasadzie bardziej miejscowość, bo zamieszkuje je ledwie ponad tysiąc osób – leży w regionie M?re og Romsdal na zachodzie kraju, górzystej krainie gęstych lasów, poprzecinanych głębokimi fiordami. W herbie Hornindal widać trochę niepokojące trzy kosy, co dodatkowo buduje nieco mroczny klimat całości, rodem ze skandynawskiego horroru. Załoga firmy jest nieliczna, co w tych warunkach dość oczywiste, za to wszyscy pracownicy co do jednego są miłośnikami strzelectwa i zapalonymi myśliwymi. Bo w tych okolicach częściej się poluje, niż chodzi kupować mięso w sklepie. GRS produkuje osady do broni długiej – i nie ma przesady w stwierdzeniu, że są to najlepsze kolby, jakie można sobie wymarzyć. Wykonywane z drewnianego laminatu, wzmacnianego włóknem szklanym polimeru oraz lotniczego aluminium – a także łączące w różnych kombinacjach te trzy materiały. Osadom nadawane są nazwy własne, przeważnie nawiązujące do skandynawskiej mitologii – albo, jak w tym wypadku, odnoszące się do świata fantastyki komiksowo-filmowej, a konkretnie do „uniwersum” sagi o Wiedźminie