Smith & Wesson zaskakuje co krok. Najpierw po 140 latach produkowania rewolwerów kupił fabrykę karabinów (Thompson/Contender), potem zbudował wytwórnię strzelb w Turcji, wypączkował na wszystkie możliwe segmenty rynku, najpierw broni, potem akcesoriów (Battenfeld Technologies), aż wreszcie wzorem Remingtona i SIG-Sauera zafundował sobie producenta optoelektroniki (CTC). A po tym wszystkim zarząd S&W Holding Company (SWHC) zasiadł w spokoju, wejrzał na swe dzieło… i podjął decyzję, że już się nie chce nazywać Smith & Wesson!
Bo Smith & Wesson to broń, a wiadomo, broń – to samo zło, zwłaszcza jak się człowiek uparł wbrew zdrowemu rozsądkowi siedzieć w hoplofobicznym stanie Connecticut, kiedy wszyscy sąsiedzi wynoszą się na południe czy zachód. Smith & Wesson postanowił zejść do podziemia i zasłonił się w tym celu doniczkowym asparagusem o jakże wdzięcznej nazwie „American Outdoor Brands Corporation” – a nuż się wrogowie nie poznają? Na razie na szczęście producent broni pozostanie (jeszcze) przy marce S&W, ale reszta dzięki temu jakże sprytnemu wybiegowi przechrzciła się na firmę rekreacyjną. Życzymy szczęścia na nowej drodze, ale nie przewidujemy sukcesu.
[LE]
2017/01/05