Nie będzie chleba, ale za to będą igrzyska. Bo jak wiadomo po IO w Paryżu, Polska jest sportowym gigantem – jeden złoty medal, 42 miejsce w klasyfikacji (a taki Bahrajn był 33…), to robi wrażenie. A w strzelectwie to już w ogóle pozamiataliśmy rywali. Nie dziwi więc, że pan premier ogłosił na Orliku przed kamerami rządowej telewizji – rozochocony strzeleniem bramki dwunastolatkowi – że chce organizować letnie Igrzyska Olimpijskie. W roku 2040 lub 2044, co tam nam wypadnie. Sam pan premier będzie miał wówczas lat 87 i – o ile dożyje – będzie mu już raczej wszystko jedno, więc (z jego punktu widzenia) ryzyko żadne. Znamienne, że podobną deklarację złożyli Niemcy, którzy też chcieliby organizować Igrzyska. Mają doświadczenie: i te w 1936, i te 1972 roku doskonale im przecież wyszły. W ogóle teraz organizują IO albo gospodarcze potęgi, albo zamordystyczne reżimy. Ciekawe, w której grupie widzi nas pan premier?
W roku 2012 organizowaliśmy – z tym samym premierem – czempionat w piłce kopanej, w kooperacji z Ukrainą (czy też raczej ukraińską mafią, co zdaje się na jedno wychodzi). I też wyszło doskonale: my ponieśliśmy koszty, ukraińscy mafiosi zgarnęli zyski, a nasza reprezentacja piłkarska jak nie umiała grać w piłkę, tak dalej nie umie – na tym samym, stabilnym poziomie. Po tamtej imprezie pozostały nam bezużyteczne stadiony, zbyt wąska autostrada i dziesiątki zbankrutowanych firm, które te cuda budowały. Bo przecież nie po to ukraińscy mafiosi się angażowali, żeby polskie firmy dostały pieniądze – oni wykorzystali je lepiej, a polscy frajerzy niech się cieszą, że mogli się wykazać. Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby także „nasze” Igrzyska odbyły się w formule łączonej, polsko-niemieckiej. My damy pieniądze, Niemcy je wydadzą u siebie, a pan premier będzie wniebowzięty, bo go pochwalą.
Nie ma pieniędzy na budowę elektrowni atomowej, Centralnego Portu Komunikacyjnego ani fabryki amunicji, nie da się obniżyć podatków ani „składek” tzw. ubezpieczenia zdrowotnego (owszem, podniósł je rząd poprzedni, ale obecny premier przed wyborami obiecał obniżyć), poczta bankrutuje, PKP Cargo podobno już zbankrutowało, tylko jeszcze o tym nie wie, generalnie na nic nie ma pieniędzy – ale na igrzyska będą. Doświadczenia innych krajów pokazują, że do Igrzysk Olimpijskich dopłaca się kwoty gargantuiczne, a rzekome korzyści promocji kraju są w rzeczywistości żadne. Co najwyżej pozostają dziwne budowle, z którymi później nie ma co zrobić. Że być może powstanie przy tej okazji wreszcie jakaś nowoczesna strzelnica? Akurat! Po pierwsze, kto zagwarantuje że nie zbudują jej Niemcy u siebie, a poza tym czy za dwadzieścia lat będzie jeszcze strzelectwo w programie olimpijskim? Na razie idzie on w niebezpiecznym kierunku dopuszczania mężczyzn udających kobiety do damskich konkurencji – w tym roku bulwersowali nas „damscy bokserzy”, ale bez większego echa przemknęła wiadomość, że pan udający panią w bieganiu na średnich dystansach, który niedawno wygrywał zawody, ożenił się z prawdziwą kobietą i ma z nią dziecko. Medale zachował.
Myślę, że lepiej zbudować wreszcie tę elektrownię, CPK, fabrykę amunicji i trzeci pas autostrady – wtedy jakby co będzie można szybciej dojechać na Igrzyska do Berlina. Niech oni do tego dopłacają, stać ich. Mają przecież to, co nam ukradli w czasie wojny i do tej pory nie oddali.
A Państwa zapraszam do lektury wrześniowego numeru naszego czasopisma papierowo lub elektronicznie, oraz do oglądania filmów KINO STRZAŁ.pl na serwisie You Tube.