Kiedyś amatorzy z przechodzonymi Margolinami w garści mogli co najwyżej pomarzyć o broni, z której strzelali „zawodowcy”. Dziś da się kupić wszystko i jeśli ktoś chce, to strzelecką przygodę może zaczynać od razu z pistoletem regularnie zgarniającym komplety medali na Mistrzostwach Świata czy Igrzyskach Olimpijskich.
Koncepcja samopowtarzalnego pistoletu tarczowego o długiej lufie i magazynku w rękojeści już od dawna jest w odwrocie. Na wszystkich najważniejszych zawodach rządzą konstrukcje z magazynkiem umieszczonym przed spustem i lufą stosunkowo krótką (110–130 mm), za to o linii celowania sięgającej maksymalnej dopuszczonej przepisami ISSF odległości 220 mm między muszką a szczerbinką i o długości całkowitej również zbliżonej do dozwolonego maksimum 300 mm. Usunięcie magazynka z chwytu pozwoliło na praktycznie dowolne kształtowanie rękojeści oraz indywidualne formowanie jej do dłoni strzelca, wreszcie – na umieszczenie w jej wnętrzu modułu elektronicznego, służącego wspomaganiu mechanizmu spustowego czy rejestrującego pracę strzelca celem dalszych analiz treningowych. Środek ciężkości broni przesunął się bardzo do przodu co sprawiło, że pistolety tak zbudowane są bronią wymagającą i nie tolerują błędów strzelca. Czasy, kiedy konkurencją Pcz30+30 władały rewolwery także się skończyły: długolufowe bębenkowce zastąpiono krótkolufowymi pistoletami samopowtarzalnymi na nabój .32 S&W Long WC.
Na najwyższej rangi zawodach strzeleckich wachlarz używanego sprzętu wcale nie jest za szeroki. Prym wiodą konstrukcje raptem kilku firm, które są w stanie wyprodukować towar spełniający wyśrubowane wymogi wyczynowego sportu XXI stulecia. Pośród obecnie oferowanych wyczynowych samopowtarzalnych pistoletów tarczowych mamy Feinwerkbaua AW93 z Niemiec oraz również stamtąd pochodzące Walthery i Tesro, szwajcarskie Morini czy włoskie Matchgunsy i Benelli. Jednak czołową marką, która zmonopolizowała ten segment pistoletowego rynku jest Pardini Armi.
Urodzony w 1941 roku Toskańczyk Giampiero Pardini z bronią palną zetknął się dopiero w wieku dojrzałym, bo jako człowiek już niemal trzydziestoletni. W roku 1970 jeden z jego przyjaciół kupił sobie pistolet i zaprosił go na testowanie nowego nabytku – pan Giampiero strzelił pięć razy i tak to się zaczęło. Trzy miesiące później, kiedy ulokowanie 50 kolejno oddanych strzałów w czarnym polu tarczy Ts-4 nie stanowiło dla Pardiniego żadnego kłopotu, zajął się na poważnie strzelectwem sportowym. Próbował sił we wszystkich konkurencjach pistoletowych, ale jego wyniki były zdecydowanie najlepsze w Pdw60 i już w roku 1971 został członkiem strzeleckiej kadry narodowej Włoch