Coraz częściej odnoszę wrażenie, że wszyscy wokół zwariowali – co oczywiście niemożliwe. Ale epoka w jakiej dorastaliśmy (mam na myśli osoby urodzone w drugiej połowie XX w.) najwyraźniej dobiega końca, a jaka będzie ta następna – nikt nie wie. Dopiero z perspektywy ćwierćwiecza można cokolwiek ocenić. Weźmy dowolną datę, cofnijmy się o 25 lat i zobaczmy, czy można było przewidzieć, co się stanie. Otóż nie – to zbyt odległy czas. Z perspektywy roku 1975 wydarzenia roku millenijnego były nieprzewidywalne – tak samo, jak w roku 1914 nie można było odgadnąć, co wydarzy się w 1939! A czy w roku 1996 dalibyśmy radę określić, co będzie zaprzątało naszą uwagę dziś? Wówczas telefony komórkowe dopiero wchodziły w erę cyfrową, nawet nie wszystkie obsługiwały krótkie wiadomości tekstowe – miały zbyt małe wyświetlacze. Większość osób, które 25 lat temu w ogóle miały w domu komputer podłączony do sieci, używała do tego modemów telefonicznych. O społecznościowych mediach nikt nawet nie myślał – Facebook powstał w lutym roku 2004 i przez pierwsze lata działał tylko wśród studentów Uniwersytetu Harvarda.
Tymczasem odnoszę wrażenie, że w Polsce wchodzimy znów do tej samej rzeki. Na XI Plenum KC PZPR w 1971 roku towarzysz Pierwszy Sekretarz Edward Gierek wypowiedział pamiętne „- Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Niedawno w wywiadzie dla pierwszego programu Polskiego Radia przewodniczący PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński stwierdził „- Chcemy, aby Polska była silniejsza, a Polakom żyło się jeszcze lepiej”. Treść ta sama, ale socjotechnika lepsza – skoro ma być „silniejsza”, to znaczy że już dziś jest silna; skoro ma się żyć „jeszcze lepiej”, to znaczy że już dziś żyje się znakomicie. Sposób zarządzania też jakby znajomy – wspierać biedniaka, tolerować średniaka, gnębić kułaka. Gdyby centralne sterowanie, gospodarka planowa i wielkie państwowe przedsiębiorstwa jako podstawa ekonomiczna kraju były pomysłem dobrym, to socjalizm w wydaniu radzieckim wcale by nie zbankrutował. Przecież system ten nie został pokonany w walce – on się przewrócił pod ciężarem własnej nieudolności. Ale nasi rządzący najwyraźniej uparli się udowodnić, że to nieprawda – że partia fabrykami pokieruje lepiej, niż fabrykanci. I że wszystko można sfinansować z pożyczonych pieniędzy, których nie trzeba będzie oddawać. Nieprawda – długi zawsze trzeba spłacić, wraz z odsetkami. Tyle, że oddawać będzie kto inny, niż pożyczał.
Europa zamierza eksperymentować z dobrowolnie przymusowymi szczepieniami – przynajmniej jej lepsza, zjednoczona w UE część. Bo niby szczepienia są dobrowolne, ale żeby gdziekolwiek wyjechać, cokolwiek móc zrobić, bez dokumentu potwierdzającego nie da rady. Stąd już dziś w Niemczech najbardziej poszukiwanym lewym kwitem jest właśnie zaświadczenie o „wyszczepieniu”. Dostarczy je z radością każdemu chętnemu przestępczy półświatek, węsząc niezły zarobek – jak na każdej państwowej prohibicji. W stosunku do przymusu szczepionkowego najlepiej widać rzeczywiste poglądy poszczególnych polityków. Ci, którzy chcą wszystkich obowiązkowo szczepić, także bez mrugnięcia okiem zakażą nam jedzenia niezdrowych (ich zdaniem) posiłków, nakażą noszenie odblaskowych kamizelek lub zakażą ogrzewania domów (bo coś-tam-coś-tam). A potem – wyłącznie dla naszego bezpieczeństwa, ma się rozumieć – zabiorą nam samochody, no i oczywiście broń. Bo taka broń to tylko kłopot. Że przesadzam? Nie sądzę: na łamach „Gaz-Wybu” jakiś mądraliński właśnie dowodził, że jedna rodzina powinna mieć najwyżej jedno mieszkanie, jedno auto, jeden telewizor, no i najwyżej dwoje dzieci (a najlepiej żadnego) – jak będzie miała więcej, to należy odebrać i przekazać tym, którzy nie mają. I on tak całkiem na poważnie…
Nie jestem przeciwnikiem szczepienia się przeciwko chińskiej zarazie, ale chcę takie decyzje podejmować samodzielnie – a od polityków oczekuję umożliwienia otwartej debaty publicznej, prezentującej wszelkie poglądy na ten temat, przede wszystkim naukowe. Na ich podstawie wyrobię sobie swój własny pogląd. Jestem otwarty na wszelkie racjonalne argumenty, ale nie toleruję tępego przymusu, egzekwowanego policyjną pałką. Tak w odniesieniu do szczepień, jak samochodów i – przede wszystkim – dostępu do broni.
I z tą myślą zapraszam do lektury czerwcowego wydania miesięcznika – papierowo, elektronicznie i na stronie internetowej www.strzał.pl