Oposy to ssaki z rodziny dydelfowatych, zamieszkujące Amerykę – od Meksyku po północną Argentynę. Często mylone ze szczurami, z którymi nie są spokrewnione: to torbacze, więc bliżej im do koali czy kangurów. Tymczasem w tym roku objawił się zupełnie nowy rodzaj oposa, tym razem z Austrii (w której – przypomnijmy – nie ma kangurów)
To była jedna z dosłownie trzech tradycyjnych konferencji prasowych na tegorocznej IWA Outdoor Classics, zapowiadana dość tajemniczo brzmiącymi hasłami o „rewolucyjnej platformie pistoletowej” oraz o tym, jak tu „innowacyjność spotyka się z precyzją”. Przyznam, że podobnych tromtadracji słyszałem już w życiu sporo i wszystkie one okazywały się puszeniem pawiego ogona cokolwiek na wyrost – więc na konferencję poszedłem bez specjalnych nadziei na obejrzenie czegoś rzeczywiście ciekawego, raczej z obowiązku redakcyjnego niż ze szczerej ochoty. To musiało być zresztą odczucie powszechniej podzielane, bo do sali Hongkong na pierwsze piętro centrum kongresowego targów norymberskich na wyznaczoną godzinę 11 przed południem dotarła garstka dziennikarzy. Z naszej redakcji byliśmy razem z Basem Martensem, poza nami dostrzegłem jeszcze kogoś z niemieckiego kiedyś pisma, dziś portalu „Caliber”, dwie osoby z włoskich miesięczników, może jeszcze ktoś siedział z tyłu za nami, i to tyle. No i to był duży błąd – tych, którzy na konferencję nie dotarli. Bo zaprezentowana na niej broń okazała się naprawdę interesująca.