Dziś prezentujemy trochę nietypowe urządzenie do miotania gumowych kul przy pomocy energii sprężonego CO2 – należące do rodziny wielokrotnie już na naszych łamach prezentowanych pneumatyków serii T4E, czyli przeznaczonych do treningu taktycznego.
Z wyglądu mamy do czynienia ze strzelbą powtarzalną z zamkiem ślizgowym, czyli tak zwaną „pompką”. Co prawda trudno mówić w tym wypadku o replice jakiegoś konkretnego modelu broni, to taka „pompka taktyczna, sztuk raz”. Ma w sobie coś z Fabarma, coś z Benelli, coś z czegoś jeszcze innego. W każdym razie jest to broń długa pełną gębą, choć z tych raczej krótszych, kompaktowych. Masa też jest niczego sobie, ponad 3 kilogramy – zupełnie jak w prawdziwych strzelbach.
Pierwsze wrażenia
W przeciwieństwie do innych replik T4E, w których starano się oddać jak najwierniej sposób obsługi prawdziwej broni – więc wszystkie manipulatory działają i są rozmieszczone tak jak w oryginale – tu niewiele się porusza. Owszem, mamy ruchome łoże do przeładowania broni, mamy spust i przetykowy bezpiecznik, czyli w zasadzie wszystko, co być powinno, ale… Łoże przesuwa się dość lekko i bez charakterystycznego trzasku, bo i napędza znacznie mniej elementów, niż w prawdziwej strzelbie śrutowej. Po przeładowaniu łoże zostaje zablokowane w pozycji zamkniętej, czyli wszystko jak trzeba – tyle, że w strzelbie aby je odblokować (aby np. rozładować broń), trzeba wcisnąć jakąś dźwignię, wysuwającą się po aktywacji mechanizmu odpalającego (najczęściej po napięciu kurka). A w Razorze HDX w tym celu wcisnąć należy… język spustowy (wystarczy lekko go musnąć). Bezpiecznik też uproszczono maksymalnie – to po prostu plastikowy klocek, mechanicznie podpierający spust.
W oczy rzuca się długa szyna Picatinny, biegnąca prawie przez cały wierzch broni. Na tej szynie zamontowano fabryczne mechaniczne przyrządy celownicze, składające się ze światłowodowej muszki i przeziernikowego celownika, regulowanego mikrometrycznie. Oczywiście przyrządy można łatwo zdjąć, gdybyśmy chcieli posadowić w ich zastępstwie coś bardziej zaawansowanego i optoelektronicznego.
Ilustracje: Jarosław Lewandowski