Japonia była jednym z krajów, które bardzo wcześnie – już na progu XX wieku – doceniły znaczenie broni automatycznej na współczesnym polu walki. Tym bardziej dziwi fakt, że jej indywidualna forma, pistolet maszynowy, musiał czekać na swoje miejsce w Cesarskiej Armii niemal do końca II wojny światowej
Japończycy w odróżnieniu od swych europejskich mentorów już pod koniec lat 90. XIX wieku prowadzili intensywne prace zarówno koncepcyjne, jak taktyczne nad wykorzystaniem broni maszynowej w walce piechoty, kładąc nacisk na poprawę niezawodności i zmniejszenie masy karabinów, by zwiększyć ich manewrowość na polu walki. Gdy w 1904 roku wybuchła wojna z Rosją, obserwatorzy z całego świata byli zaskoczeni widząc armię, która traktowała karabiny maszynowe nie jako nowalijkę o nieustalonej do końca roli taktycznej, posadowioną na wyposażonych w koła lawetach typu artyleryjskiego – ale w pełni użyteczne narzędzie walki piechoty na pierwszej linii. To właśnie Japończycy pierwsi zrezygnowali z wodnego chłodzenia broni maszynowej, dowodząc, że karabiny chłodzone powietrzem są równie niezawodne i wytrzymałe – a znacznie lżejsze, dzięki czemu kilku żołnierzy może je zanieść wszędzie tam, gdzie są potrzebne, bez potrzeby zaprzęgania konia czy muła. Lekcje z japońskiego sposobu używania tej broni doprowadziły do upowszechnienia erkaemów i sprawiły, że karabiny maszynowe „trafiły pod strzechy”. W latach 1900–1945 proces badania trendów rozwojowych tego rodzaju uzbrojenia trwał nieprzerwanie, badano nowe konstrukcje zagraniczne, kopiowano udane rozwiązania, tworzono też własne ciężkie i ręczne karabiny maszynowe, oparte o rozwiązania Hotchkissa, ZB, Lewisa a nawet Browninga (głównie w lotnictwie).
Tym bardziej dziwi więc opór oficjalnych czynników armii japońskiej przed pójściem o logiczny krok dalej i przyjęciem pistoletu maszynowego, tworu I wojny światowej, radykalnie podnoszącego siłę ognia drużyny piechoty w natarciu i obronie. Peem – lekki, poręczny i o dużej szybkostrzelności – z japońskiego punktu widzenia miał jedną, za to zasadniczą wadę. Używał amunicji pistoletowej, co zmniejszało zasięg skutecznego ognia do ledwie 200 m. Na wojnę okopową wystarczyło, ale do zdobywania olbrzymich połaci Chin okazało się za krótko. Co więcej, japońscy taktycy uważali peem za broń nierozerwalnie przynależną do wojny okopowej – rodzaju walk, którego chcieli za wszelką cenę uniknąć.
Tylko jeden rodzaj japońskich sił zbrojnych, Rikusentai czyli piechota morska, od lat 20. walcząca niemal nieprzerwanie w Chinach, głównie w ich najludniejszych okolicach nadmorskich w pobliżu Szanghaju, miał doświadczenie w użyciu tej broni, nabyte w walkach miejskich, które sprzyjały jej użyciu.
W latach 20. i 30. Japończycy zakupili dla nich w szwajcarskiej firmie SIG łącznie kilkaset pistoletów maszynowych BE-Shiki Kikantanj?, czyli kopii MP 18,I z prostym magazynkiem pudełkowym produkowanej w Szwajcarii przez zakłady SIG w Neuhausen. BE było skrótem od nazwiska Theodora Bergmanna, niemieckiego przemysłowca, który zatrudniał Hugo Schmeissera (konstruktora MP 18,I), i od którego nazwiska nazywano je powszechnie „Bergmannami”. Podobnie jak Chińczycy, Rikusentai wybrali dla swych peemów nabój 7,63 mm × 25 Mausera. Zresztą Chińczycy także kupowali Bergmanny, a w roku 1927 uruchomili nawet w Tientsinie (przy pomocy technicznej wynajętych w Niemczech fachowców, w tym Heinricha Vollmera) własną produkcję ich wersji rozwojowej z pionowo ustawionym magazynkiem pod oznaczeniem Typ 16.
Japońskie Bergmanny odróżniały się produkowanymi w Japonii i zakładanymi na wylot osłony lufy kołnierzami z zaczepami do bagnetu od karabinu Arisaka. Te doskonałej jakości choć nieco ciężkie peemy okazały się bardzo użyteczne w walkach wojny chińsko-japońskiej przy szturmowaniu chińskich umocnień i opanowywaniu terenu zabudowanego, gdzie ograniczone pole obserwacji i ostrzału redukowało przydatność broni maszynowej na naboje karabinowe. Gdy w 1937 roku sytuacja w Chinach przerodziła się z kipiącego pod pokrywką konfliktu w otwartą wojnę i doszło do walk miejskich w Szanghaju (przez historyków nazywanego później z pewną dozą przesady „Stalingradem nad Jangcy”) także Cesarska Armia, dotąd przeciwna peemom zaczęła się do nich przekonywać.