Remington wytwarzał Jedenastki podczas światowych wojen i bazując na tamtych doświadczeniach w roku 2011 zaoferował z sukcesem pistolet R1 – sprzedawanie historii jest łatwiejsze. Ale ostatnio firma dołączyła do Glocka, Springfielda, Walthera, S&W i reszty producentów „plastikowej” broni z nową konstrukcją – pistoletem RP9.
Jakkolwiek dziwnie może to zabrzmieć, historia nowego Remingtona RP9 – choć został on wprowadzony do sprzedaży bardzo niedawno – tak naprawdę zaczęła się 35 lat temu. Świat pistoletów został przewrócony do góry nogami w roku 1982, kiedy pojawił się Glock 17 i zmienił rynek samopowtarzalnej broni krótkiej. Dziś pistoletów o dwurzędowym szkielecie polimerowym oraz iglicznym mechanizmie uderzeniowym są tak nieprzebrane ilości, że nie wiem czy jest ktoś, kto jest w stanie wyliczyć wszystkich ich wytwórców. Niedrogie w produkcji, niezwykle trwałe i bardzo niezawodne, dominują pośród służbowych i przeznaczonych do samoobrony pistoletów samopowtarzalnych, mając też bardzo poważny udział pośród konstrukcji używanych w sportowych konkurencjach strzelectwa dynamicznego. Sporo czasu upłynęło, zanim pojawiła się sensowna tudzież licząca się konkurencja dla Glocka, choć dziś praktycznie każdy producent, który chce być traktowany poważnie na rynku pistoletów, musi mieć w swej ofercie bezkurkowego „plastikowca”. A jeśli jeszcze tego nie ma, to będzie miał.
Firmę Remington przez długi czas niosły sukcesy broni długiej wszelkiej maści oraz wysokiej klasy amunicji. Do produkcji pistoletów powrócono niedawno (nie licząc „pistoletu” XP-100 bazującego na konstrukcji karabinowej). W ramach hucznie obchodzonego setnego jubileuszu Nineteen Eleven Remington zaprezentował Model 1911 R1, przypominając w ten sposób swój wielki wkład w historię Jedenastki podczas obu wojen światowych. To był strzał w dziesiątkę: choć Model 1911 R1 nie jest najwyższych lotów, to do klientów przemówiła przystępna cena i legenda firmy
2017/05/15