Minęły trzy miesiące od wyroku Sądu Najwyższego USA (SCOTUS), uznającego za niekonstytucyjne nowojorskie prawo, dające decydentom całkowicie wolną rękę w decydowaniu o tym, komu pozwolenie na noszenie broni dać, a komu nie. I co? I nic
Prócz Nowego Jorku (stanu, i zwłaszcza miasta) także Kalifornia i Hawaje przyznawały organom policji lub lokalnym szeryfom nieograniczone kompetencje w tym zakresie. Do przewidzenia było, że zmuszone szybko zmieniać przepisy w wakacje, stany te będą niezadowolone, niepocieszone i w każdy możliwy sposób postarają się utrudnić przeciętnemu obywatelowi otrzymanie licencji na noszenie broni. I tak faktycznie się stało.
W Nowym Jorku gubernator podpisał nowe przepisy w tej dziedzinie, ważne od 1 września. W mocy pozostały wszystkie dotychczasowe wymagania (wiek 21 lat, obywatelstwo USA, niekaralność, cztery listy poświadczające „dobry charakter” wnioskodawcy, odbycie szkolenia), a dodano jeszcze wymóg wydania zgody na monitorowanie przez władzę aktywności w mediach społecznościowych, liczbę godzin szkolenia podwojono z 8 do 16 (plus dodatkowo obowiązkowe dwie godziny na strzelnicy – ale to akurat może być przydatne) i znacznie rozszerzony katalog miejsc, gdzie broni nie wolno nosić: kampingi (nie, jak dotychczas, campusy), tereny rekreacyjne, atrakcje turystyczne (Times Square, Statua Wolności itp.), wszelkie instytucje oświatowe od żłobków po uniwersytety, wszystkie oznakowane zakazem wnoszenia sklepy, salony i firmy. Jakby tego było mało, gubernator pozwolił szeryfom lub szefom policji w poszczególnych miejscowościach stanu, by ustanowili obowiązek ubiegania się o dodatkowe, lokalne pozwolenia na noszenie broni w ukryciu. Tak więc nowojorczyk powinien przy sobie nosić naraz dwa pozwolenia – stanowe i miejskie