W zeszłym roku największe targi amerykańskiej branży strzeleckiej, SHOT Show, nie odbyły się po raz pierwszy od ponad 40 lat. Nic dziwnego, że tegoroczną edycję wielu sobie odpuściło, bo do ostatniej chwili nie było pewności, że nie podzieli losów poprzedniej.
Niestety, nie było nas tam, więc w tym roku jedynie relata refero: przekazuję zasłyszane, a dokładnie wyłowione w internecie. Nie było nas właśnie z wyłuszczonego powyżej powodu – kiedy już potwierdziło się, że targi na pewno będą, okazało się za późno na załatwienie wszystkiego. U innych nieobecnych z powodami było różnie – ale trzeba to powiedzieć: nasza absencja odbyła się w doborowym towarzystwie. Na halach wystawowych zabrakło wielu tuzów przemysłu, w tym takich potęg, jak SIG Sauer, Springfield Armory, Nosler, Ruger, Vortex, Realtree czy Beretta. Publiczność też dopisała średnio – zarejestrowanych było 43 374 odwiedzających ze 114 krajów, czyli niby tylko 20% mniej niż w 2020 roku. Trzeba jednak powiedzieć, że liczba zarejestrowanych ma się nijak do rzeczywiście odwiedzających: my też byliśmy zarejestrowani, a nie pojechaliśmy i znamy wielu innych kolegów z różnych krajów w tej samej sytuacji.
Tak, czy inaczej, liczby można czytać na trzy różne sposoby: jako zaskakujący frekwencyjny sukces lub umiarkowaną porażkę, albo jako dowód odporności branży, której nawet pandemia nie zdołała złamać. Na ile znamy branżę, to zapewne wielu było wyznawców jeszcze innego poglądu – „frajerzy wypękali – dobra nasza, wszyscy klienci nasi”. Więc zdaniem jednych frekwencja to porażka, bo organizatorom nie udało się przekonać chętnych, że nic im nie grozi – a inni piszą o radosnym powrocie do normalności. Nawet w maskach, których noszenia stan Newada wymaga z niemal tak samo nabożną czcią, jak w wielu państwach europejskich, miało być widać, słychać i czuć, jak wszyscy obecni się cieszą z tego, że wreszcie znowu można było się spotkać. I co więcej – zobaczyć już z daleka tych, z którymi chciało się spotkać, bo choć raz można było po halach chodzić bez ścisku i ciągłego najeżdżania na stopy wózkami pełnymi papierów