Muszkiety lontowe zdominowały europejskie pola bitew na blisko 150 lat. Od spalonych słońcem wyżyn Andaluzji, po mroźne równiny państwa moskiewskiego, strzelec z muszkietem lontowym był stałym elementem armii XVII stulecia.
W arsenałach średniowiecznych armii artyleria i ręczna broń palna stanowiły dodatek – efektowny, ale raczej mało efektywny. Słabej jakości proch, niewielka wytrzymałość konstrukcji, a nade wszystko niewygoda związana z użytkowaniem powodowały, iż starcia rozstrzygano w walce na białą broń. Nieustanna ewolucja doprowadziła ostatecznie rozwój wczesnej długiej broni palnej do ściany, którą dawało się pokonać tylko dzięki rewolucji.
Takim milowym krokiem stało się wynalezienie zamka lontowego. Zanim się on pojawił, strzelec musiał wiele czasu, uwagi i wysiłku poświęcić znalezieniu źródła ognia, którym mógł odpalić ładunek – i uniknięciu oparzeń, o które łatwo było przy ręcznym przytykaniu do otworu zapałowego (umieszczonego na grzbiecie odlewanej bądź skuwanej lufy) rozżarzonego pręta lub lontu. Zaprzątało go to zwykle na tyle, że już trudno mu było w takich warunkach skoncentrować się na celowaniu.
Zastosowanie – zawieszonego na osi – pręta w kształcie płaskiej litery S, którego jeden koniec zaopatrzony był w lont, drugi zaś stanowił dźwignię spustową, pozwoliło wreszcie uchwycić broń obiema rękami, by ją stabilnie utrzymywać na celu i skupić się na mierzeniu, sam proces zapalania prochu pozostawiając mechanizmowi, nie doznającemu – jak ręka – oparzeń od przedmuchów
Ilustracje: autor, ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego