Mijają właśnie dwa lata od wejścia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego w fazę otwartej wojny – w stylu bliższym Wielkiej Wojnie, tyle że z arsenałem wzbogaconym o najnowsze zdobycze techniki. Które podnoszą grozę starcia z punktu widzenia mielonego wojenną machiną żołnierza, ale nie przybliżają rozstrzygnięcia. Obie strony dysponują mniej więcej zbliżonym zestawem narzędzi do zabijania, różni je tylko ich zasób magazynowy – oraz tradycyjne elementy wojennego potencjału: wielkość obszaru oraz liczba rekruta, jakimi dysponują i jakie mogą poświęcić dla pokonania przeciwnika. Innymi słowy różni je tzw. głębia strategiczna. Rzut oka na mapę i w statystyki pozwala od razu wytypować zwycięzcę tego starcia.
Oczywiście zdarza się i tak, że zaatakowany mniejszy kraj, teoretycznie z góry skazany na pożarcie, potrafi skutecznie odeprzeć uderzenie i mądrze negocjować rozejm, czekając na zmianę sytuacji strategicznej i w nadziei na wciągnięcie agresora w jakiś szerszy konflikt, w którym udałoby się dołączyć do grona zwycięzców. To przykład Finlandii i jej wojny z Sowietami. W opisie potocznym Finlandia tę wojnę wygrała, co jest bzdurą – ona jej tylko nie przegrała, a to zasadnicza różnica. Koszt rozejmu po Wojnie Zimowej obejmował utratę znacznej części terytorium, a przejściowe sukcesy w Wojnie Kontynuacyjnej, pomimo klęski Niemiec, ówczesnego sojusznika Finów, pozwoliły wynegocjować powojenną neutralność. Dziś Finlandia z nią zrywa, opowiadając się w zbliżającym się światowym konflikcie po stronie Anglosasów.
Obserwujemy bowiem – choć patrząc z żabiej perspektywy wciąż niewiele widzimy – koniec cywilizacji chrześcijańskiej, europejskiej, tej która wyznaczała dzieje świata przez ostatnie dwa tysiące lat. Po niej pojawi się jakaś inna, nowa, choć wciąż nie wiemy jaka – być może azjatycka, bazująca na wymieszaniu koncepcji konfucjańskich i marksistowskich. Ale być może centrum tej nowej cywilizacji pojawi się w Afryce? My się już tego nie dowiemy.
Na razie kształtuje się nowa polaryzacja świata: z jednej strony mamy Anglosasów, z drugiej Chiny. Pozornie to starcie demokracji chrześcijańskiej z komunistycznym totalitaryzmem. Ale dzisiejsi Anglosasi to nieznana wcześniej w historii skala akumulacji kapitałów w rękach nielicznej mniejszości, dokonana dzięki ogłupieniu większości religią klimatyczną, w myśl której owa większość zgadza się na wyzucie z wszelkiej wolności i własności – a do tego promocja aborcji i eutanazji oraz rewolucja społeczna pod tęczowymi flagami. Z cywilizacją chrześcijańską nie ma to już nic wspólnego. Walka trwa o przeciągnięcie na swoją stronę kilku największych krajów: Indii, Rosji, Brazylii… W tym kontekście trzeba patrzeć na wojnę za naszymi wschodnimi granicami. Warto też zadać sobie pytanie: jak zareagowałyby Stany Zjednoczone, gdyby to Meksyk ogłosił chęć przystąpienia do sojuszu militarnego z Chinami?
A u nas jakby nigdy nic trwa partyjna nawalanka – przy czym strona obecnie zwycięska posuwa się do jawnego gwałcenia przepisów prawa, nawet nie podejmując prób ich zmieniania. Furda konstytucja, kadencyjność, ustawy. Zaczyna panować prawo pięści. Na razie ta pięść dosięga nosa nielubianej z wielu powodów poprzedniej władzy – ale za chwilę dosięgnie też tych, którzy pałkarzom obecnej władzy ochoczo dziś przyklaskują. To zawsze tak działa.
W tej niezbyt wesołej atmosferze zapraszam do lektury naszego czasopisma – papierowo lub elektronicznie – oraz oglądania kolejnych emisji KINO STRZAŁ.pl na kanale YouTube.