W ponad tysiącletniej historii polskie wojska wielokrotnie przynosiły obfity łup chorągwi i sztandarów pokonanego przeciwnika. Stanowiły one trofeum tym cenniejsze, że zwyczajowo świadczyły o jego całkowitej klęsce i oddaniu się na łaskę zwycięzcy.
W polskiej tradycji poczesne miejsce zajmują Banderia Prutenorum – chorągwie krzyżackie spod Grunwaldu i te zdobyte na Turkach Kara Mustafy pod Wiedniem. Równie liczne trofea wzięte na Kozakach, Szwedach i Moskwie w XVII wieku przepadły podczas kolejnych batalii, a pamięć o nich przetrwała tylko w nielicznych pamiętnikach. Podobny los spotkał chorągwie zdobyte w1831 roku.
Niemal zupełnie zapomniane, a wręcz nieznane, były przez dziesiątki lat dużo nam bliższe czasowo trofea wojny 1920 roku. Po II wojnie światowej zrobiono wiele, aby wymazać je z kart historii, a krótki okres istnienia niepodległego państwa polskiego w latach 1918–1939 nie pozwolił na zapisanie ich w świadomości społecznej Polaków w wystarczającym stopniu.
Dziś, kiedy wydarzeniom 1920 roku przywraca się należne im miejsce, jest stosowny czas aby przypominać także te cenne trofea, zdobyte w licznych bitwach i potyczkach zwycięskiej wojny, skazanej przez dziesiątki lat na zapomnienie.
Dokładnie nie wiadomo, ile znaków bojowych Armii Czerwonej zdobyły oddziały polskie. Do zbiorów muzealnych trafiło w latach 20. i 30. ponad 50 sztandarów i transparentów oraz jedna bandera flotylli rzecznej. O wielu innych, nigdy nie przekazanych do zbiorów muzealnych wspominali autorzy publikowanych w okresie międzywojennym historii wojennych poszczególnych pułków Wojska Polskiego. Uwzględniając te wszystkie relacje i znając choćby pobieżnie historię polskich trofeów wojennych, możemy dziś śmiało stwierdzić – była to imponująca liczba, zważywszy, że ostatnie tak liczne weksylia zdobywaliśmy w czasach opisywanych na kartach sienkiewiczowskiej Trylogii
ilustracje: Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie