„Tecnine” i „Macten” pozostają od lat 80. ulubionymi chłopcami do bicia przeciwników broni w Ameryce, AK-47 i AR-15 dołączyły do nich dopiero później. Ale o ile wszyscy wiedzą, co to jest kałasz i aer, a uważni Czytelnicy mogą nawet skojarzyć MAC-10 z Ingramem M10 – o tyle TEC-9 pozostawał w naszym kraju enigmą. Aż do dziś.
Floryda, skrawek Ameryki najbliżej Kuby, „wyspy jak wulkan gorącej” i w ogóle Karaibów, był na przełomie lat 70. i 80. amerykańską stolicą przestępczości gwałtownej i niezbyt zorganizowanej, jak to u Latynosów. Tradycyjna przestępczość zorganizowana pochodzenia etnicznego – gangi włoskie, irlandzkie i żydowskie parające się lichwą, wymuszeniami, działalnością związkową, prostytucją, hazardem oraz handlem opiatami z Azji i Europy – przechodziły w tym okresie głęboki kryzys instytucjonalny po rozbiciu Cosa Nostra przez ustawę RICO. Punkt ciężkości przestępczości zorganizowanej przeniósł się ze Wschodniego Wybrzeża na południowe pogranicze. Turecka, czy birmańska heroina zjechała ze szczytu nielegalnych używek, zastąpiona latynoską kokainą.
Przestępczość narkotykowa nabrała nowego zabarwienia etnicznego i zupełnie nowej skali. Pamiętacie Francuskiego łącznika? Pół nowojorskiej policji ścigało przez dwie godziny filmu francuską szajkę ściągającą do Ameryki 50 funtów, czyli raptem około 20 kg heroiny, zaspawanej w progach importowanych samochodów. W tym samym czasie do portu w Miami kokaina wpływała całymi 40-stopowymi kontenerami, a tamtejsza policja konfiskowała jej setki kilogramów. I wciąż był to na tyle niewielki procent dostaw, że importerzy machali ręką na wpadki, wrzucając je w koszty prowadzenia biznesu. W interesach, w których setki kilogramów białego proszku dziennie szły „na rozkurz”, ludzkie życie było zupełnie bez wartości – ulice Miami zamieniały się we współczesne Dodge City. A ówczesnym odpowiednikiem Sześciostrzałowca Pogranicza stał się nielegalnie umaszynowiony KG-9