Przez długi czas w tarczowych konkurencjach pistoletowych centralnego zapłonu królowały niepodzielnie sześciocalowe rewolwery .38 Special. Era wyczynowych pistoletów centralnego zapłonu nastała wraz z odkryciem, że najdłuższa dopuszczona przepisami lufa w parze z największym dozwolonym kalibrem wcale nie muszą być zestawem optymalnym.
W naboju .38 Special – nawet słabszym, sportowym, przeznaczonym do robienia dziur w papierze – energii było za dużo. Jej nadmiar powodował znaczny, jak na strzelanie tarczowe, odrzut i podrzut, co wpływało na celność. Kiedy zadebiutowały radzieckie rewolwery TOZ-36 na osłabioną nagantowską amunicję 7,62 mm × 38R – rekordy posypały się jak z rękawa. Planowano już wtedy zmianę koncepcji wyposażenia strzelców tarczowych i przejście z rewolwerów na pistolety samopowtarzalne w konkurencji Pcz30+30, a na rynku dostępne były pistolety wyczynowe na amunicję .38 Spl Wad Cutter. Rozpoczęto więc poszukiwania nowego naboju pistoletowego, który uwolniłby zawodników od nadmiernego odrzutu trzydziestki ósemki i mieścił się w ramach przepisów sportowych, dopuszczających kalibry od 7,62 mm do 9,65 mm. Tyle, że seryjnie produkowana amunicja zbliżona do dolnej granicy tego przedziału była albo za mała, by osadzić w niej sportowy pocisk WC – np. nabój 7,65 mm × 17SR Browning, albo za duża i o wiele za mocna – np. radziecki nabój 7,62 mm × 25 P-30 w łusce butelkowej. W końcu przypomniano sobie o starym naboju rewolwerowym .32 S&W Long (7,65 mm × 23R) z roku 1896