Trawestując znaną sentencję Twaina o rozmiarowych zależnościach kłamstwa i statystyki, można powiedzieć, że pistolety samopowtarzalne dzielą się na małe, średnie, duże i Desert Eagle.
Hoplofobi, histeryczni przeciwnicy broni, lubią przywoływać Freuda i wywodzić jej powodzenie wśród mężczyzn z teorii kompensacji rozmiarów – wiadomo czego. Oczywiście mylą się fundamentalnie, jak tylko fundamentaliści potrafią. Trzeba jednak przyznać, że duże pistolety samopowtarzalne od samego początku istnienia tej klasy broni palnej rzeczywiście cieszą się sporym zainteresowaniem, choć zazwyczaj – co ciekawe – jest to zainteresowanie platoniczne, któremu nie towarzyszy nadmierny popyt. I co wy na to, towarzysze freudyści?
Już w początkowym okresie rozwoju pistoletów, na przełomie XIX i XX stuleci, pojawił się Mars, skonstruowany w 1899 roku przez Hugh W. Gabbett-Fairfaxa. Była to broń potężnych rozmiarów, strzelająca specjalnie dla niej zaprojektowanymi nabojami .450 Mars (11,43 mm × 28), mierząca ponad 300 mm długości i ważąca 1800 g. Jakby tego było mało, Mars działał na zasadzie długiego odrzutu lufy, co dodatkowo komplikowało konstrukcję i sprawiało, że strzelanie z tego pistoletu nie należało do rzeczy prostych, łatwych i przyjemnych. Największe wrażenie robi magazynek Marsa, ze szczękami otwartymi… w tył!
Potem kilkakrotnie jeszcze pojawiały się duże pistolety, które z większym zainteresowaniem spotykały się jedynie w Ameryce – ale wyłącznie pod warunkiem, że strzelały jakimś bardzo silnym nabojem. W początkach lat 70. Harry W. Sanford, założyciel firmy AutoMag Corporation (AMC) wymyślił, a Max Gera skonstruował AutoMaga 180 Pasadena – elegancki i nowatorski konstrukcyjnie pistolet, strzelający specjalnie do niego skonstruowanymi nabojami .44 AMP (11,2 mm × 33) i .357 AMP (9 mm × 33).
Mimo że dla nadobnej Pasadeny nawet „Brudny Harry” Callahan zdradził S&W Model 29 (w filmie Nagłe zderzenie), Sanford nie zrobił kokosów. Wkrótce zbankrutował, podobnie jak kilku kolejnych właścicieli firmy i praw do produkcji tego pistoletu. AM 180.Wildey Moore nie poddaje się jednak łatwo. Jego firma nadal egzystuje, można go spotkać osobiście w stoisku firmy co rok na targach SHOT Show i IWA, a nawet startował (bez powodzenia) w wyborach do amerykańskiego Kongresu. Jego pistolet jednak – nawet mimo reklamy jaką dał mu występ w ręku Charlesa Bronsona, mściciela mimo woli, w sequelach filmu Życzenie śmierci – jakiejś oszałamiającej kariery nie zrobił