W styczniu roku 1946 praskie MON wezwało przedstawicieli zakładów wiodących w dziedzinie broni strzeleckiej, ČZ w Strakonicach oraz Zbrojovki Brno, którym zlecono stworzenie nowego modelu rodzimego peemu. Przed wojną armia czechosłowacka miała z pistoletami maszynowymi doświadczenie równie znikome, co inne armie w regionie: każda z nich coś tam majstrowała, ale nie powstały tu żadne konstrukcje na miarę choćby fińskiego Suomi, nie wspominając peemów niemieckich czy amerykańskiego Thompsona. Kulometná pistole vz. 38 Františka Myški od samego początku była skazana na porażkę z racji naboju używanego w czechosłowackich pistoletach, 9 mm × 17 Browninga. Pełnowymiarowy peem na taki nabój to była po prostu parodia. W czasie II wojny światowej pistolet maszynowy wyrósł z brzydkiego kaczątka na gwiazdę pierwszej wielkości, a czescy uzbrojeniowcy przez cały okres okupacji prowadzili wytężone prace konstrukcyjne nad kolejnymi modelami dla Niemców (z których żaden nie wszedł do produkcji seryjnej). Zdobyte w ten sposób doświadczenie mieli teraz wykorzystać, tworząc nową broń dla armii swego kraju. Po zakończeniu wojny nikt sobie już nawet nie próbował wyobrażać taktyki piechoty bez użycia pistoletów maszynowych – liczebność dostępnych egzemplarzy na świecie w ciągu zaledwie sześciu lat konfliktu wzrosła aż STUKROTNIE, z niespełna 300 tysięcy sztuk w roku 1939 do ponad 30 milionów w roku 1945!
Dotychczasowe peemy miały kilka poważnych wad z punktu widzenia ergonomii, ekonomii produkcji i poręczności na polu walki. Klasyczny układ karabinkowy z drewnianą kolbą owocował znaczną długością, możliwą do usunięcia jedynie przez użycie kolby składanej – zwykle niezbyt pewnej lub niewygodnej w użytku. Opuszczenie punktu podparcia kolby poniżej osi lufy potęgowało i tak znaczną z racji wysokiej szybkostrzelności tendencję do podrzutu. Jeszcze do połowy okresu wojny w konstrukcji peemów przeważała frezowana stal – dopiero pojawienie się na szerszą skalę modeli II Generacji, produkowanych nowoczesnymi metodami głębokiego tłoczenia oraz zgrzewania punktowego potaniło i przyspieszyło produkcję na tyle, że możliwe stało się skokowe zwiększenie podaży tej broni.
Dotychczasowe magazynki pudełkowe lub (zwłaszcza) bębnowe były jednak skomplikowane i podatne na uszkodzenia szczęk, owocujące zacięciami przy podawaniu, ale przede wszystkim każde zwiększenie ich pojemności powodowało proporcjonalne do wzrostu zapasu amunicji zwiększenie rozmiarów i masy, a przez to pogorszenie poręczności broni
2018/12/17