Tę konstrukcję zna każdy miłośnik broni, który dorastał w latach 80. i 90. ubiegłego wieku – i wielu znacznie młodszych miłośników komputerowych strzelanek. A najciekawsze jest to, że ta bohaterka tak wielu gier, że sama lista ich tytułów wydrukowana 12-punktową czcionką jest dłuższa od niej – tak naprawdę nigdy nie istniała!
Strzelby bojowe zaczęły być oficjalną bronią wojskową w okresie Wielkiej Wojny, gdy pompka załadowana loftkami 00 okazała się potężną bronią salwową, swego rodzaju proto-pistoletem maszynowym, przydatnym do czyszczenia okopów i służby wartowniczej, kiedy trzeba było strzelać do nie do końca rozpoznanego celu i jej duże pole rażenia ułatwiało trafienie intruza. Mimo pojawienia się prawdziwych peemów, strzelby pozostały w uzbrojeniu i niewykluczone, że przeżyją tam pistolet maszynowy, który na naszych oczach obumiera jako broń wojskowa. Potwierdziły swą przydatność w II wojnie światowej, w Korei, w Wietnamie, w Iraku i w Afganistanie. W miejsce wczesnych modeli powtarzalnych przyszły samopowtarzalne, a w końcu ktoś wpadł na pomysł skonstruowania śrutówki automatycznej, zdolnej strzelać seriami. I tak narodził się Jackhammer.
Koncepcja zbudowania strzelby automatycznej w układzie bullpup, uruchamianej wyrzutem lufy naprzód, to dzieło Johna A. Andersona – weterana wojny koreańskiej, który w jej trakcie zakochał się w śrutówkach. Miał do nich tylko jedno zastrzeżenie – ręczne przeładowanie przed kolejnym strzałem było dla niego za długie i było dla strzelca niebezpieczne w walce w zwarciu z przeważającym przeciwnikiem. Sprawę byłaby w stanie rozwiązać śrutówka samoczynna. Z tym postanowieniem na początku lat 80. ubiegłego wieku zasiadł w Nowym Meksyku do pracy nad nowym projektem. Jego wdrożeniem i produkcją miała się zająć założona przy okazji firma Pancor Industries.
Na pierwszy rzut oka strzelba Andersona przypomina wielki, 10-strzałowy rewolwer kalibru 12, zaopatrzony w chwyt pistoletowy i spust przed bębnem oraz rękojeść transportową ciągnącą się nad niemal całą lufą. Rzut oka na bęben, pokryty zygzakiem wodzidła, przypomina o istnieniu rewolwerów samopowtarzalnych w rodzaju Uniona czy Webley-Fosbery’ego (STRZAŁpl 5/17) – ale w przypadku tej strzelby to do pewnego stopnia fałszywy trop
Ilustracje: Ian McCollum, forgottenweapons.com (USA) i MORPHY AUCTIONS