Dwadzieścia lat temu norymberskie targi odbywały się od 18 do 21 marca – tegoroczne, podzielone tematycznie na dwie oddzielne, mniejsze imprezy, wystartowały już 24 lutego, prawie miesiąc wcześniej! Tegoroczną relację z Norymbergi zaczynamy chronologicznie: od Enforce Tac.
Przyspieszenie terminów ma swoje lepsze i gorsze strony. Do dobrych zaliczam umożliwienie nam przygotowania pierwszej części relacji targowej już do numeru marcowego czasopisma (a nie dopiero kwietniowego, jak drzewiej bywało). Do gorszych, że na owo przygotowanie jest bardzo mało czasu – takie tempo możliwe jest przy relacjach typu gazetowego, siłą rzeczy pobieżnych, a dziś przy „relacjach influencerskich” w mediach społecznościowych, gdzie osią informacji jest że jej autor gdzieś pojechał, dobrze się bawił i zobaczył coś, albo nie zobaczył. Zawsze staraliśmy się nieco głębiej analizować targowe imprezy, ale cóż: zrobimy próbę, jak to wyjdzie robione w biegu, na szybko, w zasadzie w drodze z targów do siedziby redakcji.
Same targi nabierają rozmachu, tak na oko przeskoczyły już pod względem wielkości paryski Milipol i stały się tym samym najważniejszą tego typu imprezą wystawienniczą, skierowaną do policji, innych państwowych służb uzbrojonych i wojsk specjalnych. W każdym razie w Norymberdze najcięższym sprzętem były (nieliczne) wukaemy i granatniki automatyczne 40 mm, oraz (także nieliczne) opancerzone terenowe Toyoty. Firm wystawiało się aż 1030 (dobrze, to trochę twórcze rozmnożenie chleba i wina, ale było z czego rozmnażać – rok temu było ich „tylko” 730), w tym 31 z Polski. I to jest rekordem absolutnym, zważywszy na nieobecność firm państwowych. Tak trzymać, panie i panowie!
Ilustracje: Jarosław Lewandowski