Wybuch i przebieg wojny w Europie sprawiły, że Szwedzi ze zdwojoną energią zajęli się konstruowaniem lekkiej broni przeciwpancernej. Mieli wprawdzie rozwijaną od 1932 roku dobrą 37 mm armatę przeciwpancerną Boforsa, ale kompletnie brakowało im przenośnej broni przeciwpancernej piechoty.
Co nie znaczy, że zignorowali jej potrzebę kompletnie. Już po I wojnie światowej neutralna w jej czasie Szwecja zakupiła w Niemczech partię T-Gewehrów 1918, czyli monstrualnych rozmiarów karabinów Mausera na nabój 13 mm × 92SR wraz z dokumentacją licencyjną i w roku 1921 przyjęła go do uzbrojenia pod oznaczeniem Panservärngevär m/1921 (pvg m/21, kb ppanc wz. 21). Licencję wdrożono w zakładach Carl Gustafstad Gevärsfaktori w Eskilstunie, które nawet zbudowały od zera kilkanaście kopii T-Gewehra – ale po próbach armia doszła do wniosku, że broń była nieperspektywiczna i nie zdecydowała się zamówić produkcji seryjnej. Szwedzka amunicja nawet nie wyszła poza fazę przygotowawczą, więc w drugiej połowie lat 20. z dalszego rozwoju karabinu przeciwpancernego zrezygnowano, na rzecz półautomatycznej armaty kalibru 37 mm szykowanej przez Boforsa (czyli na dobrą sprawę – Rheinmetalla, który był od 1928 roku właścicielem kontrolnego pakietu udziałów koncernu). Armata weszła do produkcji w roku 1932 i wydawała się odpowiedzią na sny artylerzystów przeciwpancernych (nie tylko szwedzkich – licencje sprzedano do Finlandii i Polski), a wojska lądowe hojną ręką szafowały bateriami przeciwpancernymi, przydzielanymi teraz do każdego pułku piechoty i kawalerii jako jego organiczna artyleria.
Ilustracje: ROCK ISLAND AUCTIONS COMPANY, LESZEK ERENFEICHT