„Samopowtarzalny rewolwer” jest dla miłośników broni strzeleckiej przykładem oksymoronu: jak słynne „żywy trupy” i „gorące lody”, którymi na lekcji polskiego o poezji Morsztyna usiłowano objaśnić to obce słowo. Ale to był rzeczywiście rewolwer i naprawdę działał w sposób samopowtarzalny.
Bo na dobrą sprawę, coś takiego rzeczywiście godzi w jednym przedmiocie przeciwstawne cechy. Rewolwer jest bronią napędową: bez woli i wysiłku strzelca nie robi nic, w żaden sposób nie korzystając ze zjawisk fizycznych, które inicjuje strzelaniem. Ma jedną lufę i tyle komór nabojowych, ile mieści się w bębnie, a może oddać strzałów tylko tyle, ile do nich załadowano nabojów, bo po strzale łuski w nich pozostają i można je usunąć dopiero po przerwaniu / zakończeniu strzelania. Nazwa rewolwer wywodzi się od sposobu działania: załadowane komory kolejno podstawiane są na linię lufy przez obrót bębna. Odrobina łaciny i już się domyślamy źródłosłowu: revolvere znaczy „obracać się”.
Pistolet samopowtarzalny w przeciwieństwie do nieruchawego i bezwolnego rewolweru ma tylko jedną komorę nabojową, w dodatku na stałe połączoną z lufą. To znaczy, jak dowodzą od lat różni nawiedzeni, pistolet samopowtarzalny może funkcjonować z dwiema lufami i dwoma zamkami (patrz choćby Arsenal 2011) – ale powszechnie przyjęty wzorzec gatunku zakłada układ jednolufowy. Zresztą rewolwery też mogą być dwulufowe i znane są modele w układach zarówno poziomym, jak pionowym – ale to także konstrukcje uznawane za dziwaczne i nic do sprawy nie wnoszą. Pistolet ma więc jedną lufę i jedną komorę, ale za to w obrębie broni wiele nabojów, a zjawiska towarzyszące strzałowi sprawiają, że mechanizm broni usuwa łuskę po każdym strzale, zastępując ją kolejnym nabojem dosyłanym z magazynka. Dziś te dwa gatunki broni są jasno rozdzielone i uważane za wodę i oliwę: płyny, które się nie mieszają (tak jest, słyszałem o Matebach – ale to wyjątki potwierdzające regułę). Ponad sto lat temu sprawa nie była jeszcze wcale tak jasna…
Webley-Fosbery Model 1903 kalibru .455 (nr seryjny 2260) przeleciał przez sklep z bronią w podwarszawskich Jankach (BrońUżywana.pl) tak szybko, że ledwo zdążyliśmy go sfotografować do tego artykułu. Tani nie był, ale nabywca uzyskał perłę w koronie niejednej kolekcji – rzadką broń należącą kiedyś do ciekawej i znanej postaci: generała-majora Douglasa McArthura Hogga