Zebrania Polskiego Towarzystwa Gospodarczego miewają niebanalną oprawę – tak jak to wiosenne, które odbyło się na strzelnicy Legionu Wschodniego w Turośni Kościelnej, uroczej miejscowości położonej niedaleko Białegostoku. To tu spotykają się przedsiębiorcy zrzeszeni w PTG, żeby załatwić bieżące interesy, omówić aktualne problemy i szanse rozwoju. A także choć trochę odreagować stres związany z pracą zawodową. Po pracowitym dniu, gdzie strzelanie przeplatało się z rozmowami biznesowymi, poprosiliśmy o parę słów Marka Romanowskiego, wiceprezesa PTG:
: Panie prezesie, jak zaczęła się Pańska przygoda ze strzelectwem?
Marek Romanowski: To trochę zabawna historia. Byłem jednym z założycieli Klubu Konserwatystów w Białymstoku. Koledzy z Klubu zachęcali mnie, abyśmy pojechali na strzelnicę. Początkowo byłem sceptyczny, ale po namyśle zdecydowałem: jedziemy, sprawdzimy jak to wygląda w praktyce. Po kilku takich wyjazdach okazało się, że jestem najbardziej zaangażowanym ich uczestnikiem. Zacząłem spędzać więcej czasu na strzelnicy, choć na początku byłem raczej strzelectwu niechętny. Miałem obiekcje, czy przez wiązanie się ze środowiskami strzeleckimi nie odbije się negatywnie na firmie, czy nie będziemy przez to negatywnie postrzegani. Dziś swoje ówczesne reakcje wspominam ze zdumieniem – od kilkunastu lat sam mam broń i nie powoduje to żadnych negatywnych skutków w swoim życiu. Do dziś zastanawia mnie, jakim mechanizmom mogłem ulec, że w swojej podświadomości obawiałem się kojarzenia ze środowiskiem posiadaczy broni. Wszyscy poddawani jesteśmy społecznym presjom i pewnym negatywnym stereotypom. Dziś widzę, jak bardzo się myliłem i jak bezpodstawne były moje obawy.
Na wywiad z Markiem Romanowskim, wiceprezesem PTG, przeprowadzony przez Stanisława Piętę zapraszamy do lipcowo-sierpniowego numeru