Pełnoskalowa wojna, trwająca od ponad roku za naszą wschodnią granicą – poza całym swym okrucieństwem i kontekstami politycznymi – ma także swój aspekt techniczny. Choć brzmi to bezdusznie, jest także poligonem, na którym wykuwają się nowe koncepcje taktyczne, a wraz z nimi nowe koncepcje uzbrojenia, także strzeleckiego.
Jednym z głównych pól, na którym dokonują się obecnie zmiany, jest broń wsparcia drużyny piechoty. Karabiny maszynowe na nabój pośredni pojawiły się i zniknęły, dziś miejsce wszechobecnego 5,56 mm Minimi zająć ma w US Army XM250 z rodziny NGSW na nabój 6,8 mm × 51, który ma wkrótce wyprzeć ukaemy na nabój 7,62 mm (pożyjemy, zobaczymy) z sekcji, a na poziomie drużyny mają w ich miejsce przyjść „średnie karabiny maszynowe” strzelające średniokalibrowymi nabojami dalekiego zasięgu, w rodzaju .338 Norma Magnum. W dziedzinie cięższej broni wsparcia o działaniu silniejszym od kinetycznego, po okresie gwałtownego rozwoju modułowych jednostrzałowych i powtarzalnych (rewolwerowych) granatników na nabój 40 mm LV, szykuje się kolejna rewolucja.
Po półwieczu granatnikowej „czarnej dziury” pomiędzy lekkimi, ale osiągającymi zasięg celnego ognia 350 m granatnikami 40 mm LV (40 mm × 46SR), a ciężkimi granatnikami maszynowymi na nabój 40 mm HV (40 mm × 53SR) niemiecka firma Rheinmetall proponuje coś nowego: SSW40, „pierwszy na świecie zasilany z magazynka granatnik automatyczny, przystosowany do strzelania z ramienia, zdolny strzelać amunicją 40 LV i MV”