Poeta pisał, że „listopad to dla Polski niebezpieczna pora” (przypomnę, bo może nas czytać młodzież uczona bezstresowo: Stanisław Wyspiański, dramat Noc listopadowa, scena druga) – a mnie się wydaje, że ostatnimi laty znacznie bardziej niebezpieczną porą jest czerwiec… Tym bardziej, że daliśmy się wprząc w chocholi taniec (to też z Wyspiańskiego, ale z innego dramatu – tu już, droga młodzieży, znajdź-że sobie sama odpowiedź, z jakiego) pseudoelit. Samozwańczych, a być może nawet gorzej – mianowanych, i to przez tych samych co zwykle nieznanych sprawców (ale nie tych podrzucających Starszym Panom hrabinę Tyłbaczewską).
Daliśmy się omamić hipnotycznym powtarzaniem pustych frazesów, uwierzyli w przejęcie władzy po „wolnych wyborach” przez „demokratyczną opozycję”, w „pokonanie komuny” przez sprytnych robotniczych trybunów – gdy tymczasem była to zwykła ustawka, nawet nie tyle „dogadanie się”, ile zadaniowanie wytypowanych osób do odgrywania nowych ról. Za niewielką zapłatą, bo tak się jakoś przedziwnie złożyło, że większość z tych wytypowanych osób – a może wszystkie, nie znamy wciąż po 34 latach całej prawdy, skrzętniej ukrytej przed opinią publiczną – była w ten czy inny sposób uwikłana we współpracę ze służbami PRL.
Oto peerelowski aparatczyk, członek Politbiura i sekretarz KC PZPR, który współzakładał postsowiecką partię za moskiewskie pieniądze przywożone wiadrami – za co zresztą włos mu z głowy nie spadł, a w każdym demokratycznym i praworządnym kraju za coś takiego kończy się karierę w więzieniu – ma dziś czelność pouczać rodaków o demokracji i praworządności. Inna grupa cwaniaków, działająca w PRL w satelickiej partii „ludowej”, przemianowała się na własny wniosek, zmieniając literkę Z (jak „zjednoczone”) na P (jak „polskie”) i teraz liczy swoją historię od roku 1895, kiedy to powołano w Galicji polską partię Stronnictwo Ludowe – nazwa „Polskie Stronnictwo Ludowe” pojawiła się 27 lutego 1903 roku.
Wielkie wzmożenie ogarnęło wspomniane „elity” na wieść o uchwaleniu przez niewłaściwą (ich zdaniem) większość sejmową ustawy powołującej komisję do śledzenia wpływów służb mocarstwa ościennego. Ja bym zapytał: dlaczego dopiero teraz, dlaczego tylko ruskie służby (a gdzie pruskie?), dlaczego tak katastrofalnie źle to prawo napisano i dlaczego pan prezydent wpierw podpisał ustawę, a dopiero później ją przeczytał? W ten sposób narażając swój Urząd na ośmieszenie… No i dlaczego jedną z sankcji ma być odbieranie pozwoleń na broń – ale tylko szpionom cywilnego chowu, gdyż szpionom wojskowej proweniencji, którym pozwolenia wydała Żandarmeria, pozwoleń odebrać nie będzie można. Ot, ciekawostka. Pamiętajmy: nie ma przypadków, są tylko znaki.
A jak już jesteśmy przy osławionej komisji, to proszę spojrzeć – jak łatwo jest przywrócić stan właściwej polaryzacji politycznej jedną ustaw(k)ą… Już opozycja rozproszona na trzy drogi podąża drogą jedynie słuszną, karnie za Najważniejszym Opozycjonistą, a koalicja rządząca pośpiesznie zwiera chwilowo rozwarte szeregi, karnie za Najważniejszym Naczelnikiem. Nie zdziwiłbym się, gdyby obaj Starsi Panowie, wieczorem gdy nikt nie widzi, przy winie i francuskich serach, śmiali się z tych swoich poputczików wspólnie i serdecznie.
Z takimi to średnio wesołymi przemyśleniami zapraszam Państwa do lektury czerwcowego numeru naszego miesięcznika – papierowo, elektronicznie i na www.strzał.pl – jak też zapraszam do oglądania kolejnych odcinków KINO STRZAŁpl na naszym kanale You Tube