Kwestia nowelizacji lub zastąpienia obowiązującej ustawy o broni i amunicji budzi wiele emocji, ale także wiele nieporozumień. Część posiadaczy pozwoleń na broń w ogóle nie życzy sobie żadnych zmian, skoro dziś można je uzyskać – ich zdaniem –względnie łatwo.
Tymczasem w Sejmie złożono ostatnio aż dwa projekty zmian w obowiązującym prawie. Pierwszy, zgłoszony 23 marca, podpisany przez posłów koła Kukiz’15 – Demokracja Bezpośrednia, wspartych przez posłów klubu parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość i posłów niezrzeszonych, to projekt nowej ustawy o broni i amunicji, mającej zastąpić tę obecną (a także przewidujący dostosowujące zmiany w kilku innych ustawach). Drugi to projekt nowelizacji obowiązującej ustawy, zgłoszony 13 kwietnia przez posłów klubu Prawo i Sprawiedliwość z Partii Republikańskiej, posłów koła poselskiego Polskie Sprawy i posłów niezrzeszonych. Lektura uzasadnień tych projektów prowadzić musi do wniosku, że jednak obecny stan prawny idealny nie jest, bo zarzucono mu wiele nieprawidłowości – uzasadnienia są przy tym dość podobne w treści, choć proponowane rozwiązanie problemu odmienne.
Pierwszy projekt zakłada zmiany całościowe, choć – paradoksalnie – znacznie spokojniejsze w skutkach, za to ostatecznie zamykające temat implementacji dyrektywy unijnej i przez to dające nadzieję na dłuższą stabilizację przepisów. Drugi projekt proponuje zmiany miejscami dość radykalne, ale cząstkowe, dotyczące tylko kilku wybranych elementów – przez co rozwiązania te sprawiają wrażenie działań doraźnych, nieomal tymczasowych. No i projekt ten nie implementuje dyrektywy. Przez co problem pozostaje, niczym miecz Damoklesa wiszący na końskim włosie nad głowami polskich strzelców – po kolejnym zakręcie historii, co może nastąpić nieoczekiwanie szybko, kolejny rząd może zdecydować się implementować dyrektywę, i zrobić to w najprostszy możliwy sposób: zakazując wszystkiego tego, czego utrzymanie wymaga bardziej skomplikowanych zapisów i procedur. Tym tropem poszedł np. rząd Norwegii – zamiast wprowadzania trudnych dyrektywnych warunków posiadania karabinów samopowtarzalnych z pojemniejszymi magazynkami, po prostu zakazał ich posiadania (dając trzy lata na sprzedaż lub złomowanie zabronionej broni). Można? Można. I w dodatku zrobił to kraj latami uchodzący za oazę normalności, w którym do niedawna posiadanie broni maszynowej nie stanowiło dużego problemu. Pozostawianie za sobą niezałatwionych spraw, gdy akurat teraz ogólna sytuacja polityczna – jak się wydaje – sprzyja poważniejszym zmianom, moim zdaniem jest strategicznym błędem. Drugi raz taka okazja może już nigdy się nie wydarzyć. Bo gdy pani Sylwia Spurek zostanie – jak ostatnio groziła – „prezydentką”, możemy drogo zapłacić za tę niefrasobliwość.
W numerze majowym znajdą Państwo porównanie obu projektów. A wnioski z tego porównania pozostawiam Państwu.